niedziela, 14 listopada 2010

sledzie

chodza mi ostatnio po glowie. wszystka przez ksiazkowa basie i boze narodzenia, ktora cigle walkujemy. tato basi kupuje na wigilie sledzie w oleju, occie, rolmopsy i jeszcze jedne w oleju, bo byla promocja. potem basia mowi ze uwielbia sledzie. a ja basia-mama w zyciu sledzia nie skoszltowalam i smiem twierdzic ze sledzi nie lubie, czy tez sie ich brzydze...byla taka jedna impreza lata temu, kiedy to zabraklo pradu i zjadlam cos, czego w zyciu nie jadlam, bylo troche sliskie, ale kwasnie i calkiem przyjemne. jak wrocilo swiatlo okazalo sie, ze zjadlam wlasnie sledzia. to byl ten pierwszy i jedyny raz. moze w tym roku na wigilie, no nie wiem, stawiam sobie takie wyzwanie ;)
wszystko przez to, ze zosia czasami nie chce czegos skosztowac, a ja je wtedy prawie moraly, ze skoro nie kosztowala, to nie wiem., czy lubi, czy tez nie i ten sledz siedzi mi wtedy w gardle doslownie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz