środa, 27 kwietnia 2011

swiateczne sprawozdanie


nie bardzo mam sile pisac, ale im bardziej zwlekam, tym wiecej ucieka.
swieta tradycyjnie spedzilismy u kasperskich. duzo nas bylo, chyba najtloczniej w wanie, razem cala piatka, dobrze, ze maja taka wielka wanne, no i wody nie zalauja jak co niektorzy w naszym gospodarstwie ;)
dojechalismy w piatek, wieczorem jak zwykle pojechalysmy z marta na nocne zakupy, dla marty to norma, a dla mnie atrakcja, tak po nocy chodzic po targecie. wracajac zastanawialam sie, czy wszytscy beda spali, a w zasadzie to kto
nie bedzie....nie spal tylko jedne osobnik, kto zgadnie kto? no adam oczywiscie. a
le piekny to byl widok, telewizosr gral, a NA sofie 3 mezczyzni, 2 brodatych spalo, a jeden
nieletni ogladal jakis program typowo meski, zrob to sam czy cos takiego ;)
w sobote rano deszcz, dzieciom zupelnie to nie przeszkadzalo, zalozyly kalosze, plaszcze i ruszyly na ogrod.














swiecic jajka pijechaly tylko dziewczyny, czyli ja z zosia i marta z olivia. zosi przeszkadzalo kadzidlo, ktorym to ksiadz swiecil pokarmy, wersja z woda jest zdecydowanie zabawniejsza.
po poludniu wyszlo slonce na caly regulator

tak ze mozna bylo sciagnac buty i biegac na bosaka

















(nic wiecej zosia do szczescia nie potrzeba, no moze jakies czekoladowe jajko czy 'dzele bins'. wieczorem ryba i frytki autorstwa artura. mm, zjadla bym raz jeszcze. w nocy rozchrowala sie olivia, ale rano dzielnie siadla z nami do stolu. nie udalo jej sie nic zjesc i zakonczyla sniadanie ostatnia rundka do toalety. adam i zosia najedli sie jajek na
twardo, zagryzli chlebem i juz ich nie bylo




















jakies lokalne zajace rozniosly po ogrodzie plastikowe jajka wypelnione dosc skapo zelkami i czekoladkami.



















kazdy zbieral przypisane mu kolory. olivia nawet odzyskala sily, a po spozyciu zelek i czelkoladek poczula sie rzec mozna swietnie.
potem jeszcze bylo poszukiwanie skarbu ukrytego w ogrodowym domku. super zabawa.
no i kulminacyjny punkt dnia, artur z niemezem wystawili basen.

tak, basen w kwietniu! ze slizgawka! oj sporo w tym baseie piasku sie zebralo po calym dniu chlapania, wchdzenia i wychodzenia, polewania sie nawzajem i nurkowania. wieczorem jeszcze spacer na pobliski plac zabaw. mezczyzni pograli w kosza, zoska biegala na wzdluz plotu bardzo profesjonajnie machajac rekami, adam odkryl wielka kaluze i chlapal sie w niej do woli, olaf sie w niej przewrocil, emilowi udalo sie nie zasnac, a marcie rzucic do kosza tak, ze pilka utkwila za koszem na dobre ;)oj cieple to byly swieta, domowe choc tak od domu daleko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz