środa, 30 listopada 2011

thanksgiving

niemaz byl troche zawiedzony, ze nie poszedl na parade (macy's parade), ale tylko troche. to byla nasza dotychczasowa tradycja, ktora z wielka przyjemnoscia zamienilismy na odwiedziny u marty i artka.






lubie to swieto glownie przez jedzenie, takie proste i pyszne, naleze do tych dziwakow, ktorzy kochaja brukselke, a w to swieto nie moze jej na stole zabraknac. byl tez przepyszny kalafior, indyk  dobrego chowu ;) kompot sliwkowy i drozdowe rogalili, ktore bardzo wszytskim smakowaly, a w kazdym rogaliku zawinieta wiadomosc, kto za co jest wdzieczny. jedni za pokoj na ziemi, inni przyjaciol, traktor, arbuzy, bum bumy a jeszcze inni za caloksztal i bycie mama. jest za co dziekowac, za spotkania, za przyjaciol, prace o kora nie zawsze latwo, za usmiech ktory dzien rozjasnia, za slonce ktore nam swieci, za bure dni i siedzenie w domu, za farby na sniadanie i popkorn na kolacje, za kazdy dzien, za kazda chwile dziekuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz