wtorek, 27 grudnia 2011

wigilia

zawsze mam takie poczucie, ze wigilia trwa za krotko, ze tyle prcay, przygotowan, a w 15 minut jest po wszystkim... tylko ze te przygotowania w tym roku byly naprawde mile, bo to byla nasza pierwsza wigilia w domu. na popoludnie zostawilam zrobienie zapomnianych, a jakze lubianych rogalikow z powidlami. zosia i adam bardzo pomagali, zosia wiekszosc zawinela, a adam obficie coniektore cynamonowym cukrem posypal. potem niemaz zabral dzieci na spacer, ktorego celem bylo znalezienie siana. cel zostal osiagniety po godzinie, zosia sama znalazla przepiekna wiazke suchej trawy, z ktorej po wigilii uplotlam gniazdko. bardzo sie maji podoba, musialam je umiescic na czubku choinki, moze tam po nie nie wskoczy ;)
nastepnie dzieci przystapily do bajkowego seansu, bez pytania wlaczylam lole o swietach i zal mi bylo, ze nie moge obejrzec...
do stolu zasiedlismy poniekad odswietnie ubrani. najlepiej wygladal oczywiscie solenizant, czyli adam, niemaz zapiety mocno pod szyje wygladal nieco sztywno, zosia zalozyla swoje stare zielone getry (rozmiar 2t, nawet na adama sa krotkawe) a na to swoja najodswietniejsza sukienke, niamaz nieco oburzony zapytal czy ja w getrach do wigilii, a tak, czerwonych i niebieskiej koszuli ;)

zapomnialam o dmuchaniu na krzesla, zapomnialam o dodatkowym nakryciu, poniekad zapomnialam o rybie (zabraklo czasu i checi, najwazniejsze, ze udalo sie odkurzyc ;) w poludnie nagralam z trojki koncert polskich kolend i sluchalismy go przy kolacji, do ktorej zasiedlismy, o zgrozo, o 6:30!!! adam juz padal z glodu. a co moje dzieci jadly, bo to dosc ciekawe, 'brudny' barszcz, bo ze smietana i jajkiem, a na drugie pierogi z owocami i slodka smietana wszytsko obficie popijane kompotem z suszu;)














a na deser kiesiel zurawinowy, ktory byl za ladny i samczny zeby go jesc ;)

odpakowalismy prezenty z polski, adam dostal zygzaka, ktory stal sie przedluzeniem jego reki, ksiazke o temze samym samochodzie, niemaz gorska koszulke, zosia lalke z czerwonymi wlosami (sama zobila jej zdjecie) i zoltego 'zygzaka'. ja dostalam piekne zardzewiale cizemki, lakier w tym samym kolorze, i dla wszytskich zestaw slodyczy w tym wszytskie mozliwe samki gumy maoma, adam jadl ja pierwszy raz i bardzo mocno zaklejona buzia twierdzil ze 'buma' jest dobra. niemoglam dzieci zagonic do lozka, zosia ciegle musiala cos jeszcze zrobic, narysowac i na nic sie zdaly tlumaczenia, ze musza isc spac, bo mikolaj przychodzi dopiero jak wszytskie dzieci spia! na koniec narysowala na serwetce dla mikolaja wskazowki, nasz dom, flage, choinke, a pod nia prezenty, wyraznie zaznaczone literami Z i A.


mikolaj uwina sie z prezentami dopiero kolo polnocy, po czym maja stanela na ich strazy ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz