środa, 1 lutego 2012

wtorek

ponoc bylo bardzo ladnie i cieplo na dworze, ale tak sie w sprzatanie wciagnelismy, ze nie zauwazylam, ze ludzie chodza po dworze bez kurtek.
zaczelo sie od mycia naczyn po sniadaniu, w koncu zauwazylam, ze kuchenka jest odstrasajaco brudna, chyba jeszcze jej w tym roku nikt (bo to zazwycaj niemeza praca) nie dopadl. tak wiec niestety porazilo mnie, a raczej czarno mialam przed oczami, wyciagnelam magiczne druciane sciereczki i zabralam sie do ciekiej pracy. zosia zapytala co ja tak sprzatam i sprzatam? no i dlaczego bez rekawiczek? coreczka tatusia????
poprosila o niebieskie rekawiczki i zabrala sie do pomocy. adam odebral mi moja niebieska scierke i zaja sie myciem swoich wsystkich zabawkowych naczyn, na szczescie nie poprosil o rekawiczki, ze nie wspomne o wodzie, wtedy to dopiero miala bym sprzatania.




skonczylysmy kolo jedenastej, zaatakowal nas pirat i zarzadal  bajki. no tak, bajka rzecz swieta, zwlaszcza w nieprzedszkolny dzien, bo wtedy i rano i wieczorem. czysta rozpusta, tylko co ja bym bez tych bajek zrobila???? ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz