czwartek, 13 września 2012

jedziemy!

w sobote, w koncu udalo sie wszytsko zaplanowac, co nie jest latwe jak podroz ma trwac 12 godzin i jest tylko jeden kierowca...bedziemy sie zatrzymywac, beda noclegi, tu i tam, prawda, w znanych i nieznanych miejscach ;) bedzie dobrze, tak sobie wmawiam, bo jak bedzie to nikt nie wie...

kilka ciekawostek z ostatnich kliku dni, bo jak dzis nie napisze, to pojdzie w zapomnienie.
bylo smiesznie. wczoraj mielismy lekcje wuefu, domowa lekcje. uczylismy sie, a coniektorzy przypominali sobie, jak sie 'chodzi w podskokach?' nie wiem jak to przetlumaczyc, chodzi o skipping. step and hop, step and hop. ja mam taki chod ponoc we krwi, adam skippowal jednostronnie, zosia elegancko, jak nalezy, bardzo ladnie i zgrabie, niemaz bardzo smiesznie, musielismy mu przypomnniec jak to sie robi, skippowal na sztywno-wyprostowanych nogach, prawie sie poplakalam ze smiechu. potem byly zabawy w podrzucanie i odbijanie pilki i to byla dobra lekcja, bo tak naprawde to reka i oczy musza mocno wspolpracowac przy takich zabawach. robilismy taczki, adam ledeo, ledwo, zosia przez cale mieszkanie dala rade, potem jeszcze z jajkiem na lyzce wyscigi i zmeczylam wszytskich totalnie.

adam zaliczyl drugi dzien przedszkola, tym razem plakal przy rozstaniu, jak mozna sie bylo spodziewac. zapytalam pani jak bylo we wtorek. no nie bylo dobrze. ale dzis bylo ciut lepiej. zjadl ogromne drugie sniadanie, kanapke, truskawki i banana! panie uwierzyc nie mogly. malo braklo, a w adasiowej torebce na drugie snadanie znalazly by cos 'niezwyklego'. niemaz dostal, prawda, od kolegi z pracy, prawda, 2 dosc duze fluorescencyjne kostki z napisami na sciankach, prawda, bede pisala po angielsku, bo po polsku to  by byla lekka przesada: lick, touch, prawda, kiss... na szczescie zauwazylam jak ja adam do torebki wrzucil, to by sie pani zdziwila. w ogole te kostki ciesza sie ogromnym powodzeniem u dzieci. zosia tez chodzila ze swoja i ciegle pytala co jest na niej napisane. w koncu powiedzialam jej ze takie tam glupoty, i w ogole nie ma sie co nia bawic. wiec po chwili przyszla do mnie, pokazala jedno ze slow: 'suck' i stwierdzila z szelmowskim usmiechem, ze potrafi je przeczytac, tylko ze nie wie, czy od prawej sie czyta, czy od lewej ;))))
tak wiec jedna kostak wyladowala juz w koszu, drugiej znalezc nie moge...

a dzis dzien nie zacza sie dobrze, taka jedna pani miala pajakowy koszmar w nocy i dosc dlugo nie mogla dojsc do siebie. uratowala nas zabawa piaskiem. cale 2 godziny zabawy. najpierw zosia zrobial na katronie rysunek z kleju, ktory zasypala piaskiem, a potem pomogla mi zrobic abecadlo z kleju i piasku. jak juz bylo gotowe wolalam jakas literke, najsmieszniej jak potrafie a zosia jej szukala. najwiekszy usmiech miala przy 'pi' co po angielsku znaczy sikac. tak, sikanie, bekanie, kupa i baki to sa najsmieszniejsze rzeczyw tej chwili.
skalamala byl jak bym napisala ze w bardzo dawnej poczatkowej fazie naszej z niemezem znajomosci nie puszczal glosnych bakow. robil to zawsze, przy rodzinie i znajomych rowniez w sklepie przy kasie, you name it he did it!, zero wstydu prawda. tak wiec powodow do smiechu dostarcza nam codziennie. nawet nie musi prezentowac skippigu ;)

milego tygodnia wszytskim!






1 komentarz:

  1. kochana odpoczywajcie i bawcie sie dobrze!!! juz za wmi tesknie!!!!!

    OdpowiedzUsuń