wtorek, 16 października 2012

do dyni z taka wycieczka

jak co roku wybralismy sie na dynie. to byla niestety jedna z najgorszych wypraw, szczerze mowiac.






ludzi jak mrowek, dyn malo co, strasznie przebrane. ciagle tylko trabili, zeby nie podnosic ich za ogonki, bo w nocy byl przymrozek i moga poodpadac...zosia zmeczyla sie troche czekaniem na wejscie na dyniowe pole, z reszta nie tylko ona.





 prosze zwrocic uwage na rudego jednorozca po lewej ;)


 na szczescie w trakcie czekania znalezlismy z adamem fajne miejsce, zaraz za polem dyniowym byla laka a tuz obok plac, a na nim przerozne emerytowane maszyny rolnicze. no i to byl fajny plac zabaw, prawda. tatus troche panikowal, ze cos peknie, sie rozwali, ze nie wiadomo czy mozna tu wchodzic...zupelne nietatusiowo. ja bylam w niedziele tatusiem i pozwalalam na wszytsko wlazic ;) w pewnym momencie adam wyja ze stacyjki traktora kluczyk i sie troche przestraszylam, ale przyjazalam sie blizej traktorowi i stwierdzilam, ze to niemozliwe, zeby ruszyl ;)





przy okazji dowiedzielismy sie, co bylo raczej do przewidzenia, ze dynie przyjechaly na ta 'niby farme' z delaware czy jakiegos innego stanu ;( to byl nasz 3 i ostatni raz tam. co by nie bylo, za rok jedziemy gdzies indziej. w sklepie kupilismy jedno cukierkowe jablko, o dziwo poszlo cale, jablkowe paczki, zadziwiajaco dobre, choc za mocno cukrem obsypane, lokalny miod, 2 srednie dynie i butelke cudru jablkowego. razem 27 dolarow!!!!




 ale to jeszcze nic w porownaniu z moimi bardzo szybkimi i jeszcze bardziej nieudanymi przypadkowymi zakupami w ulubionym sklepie. nie musze pisac jakim, prawda?  wiec jak mi przy kasie pani powiedziala, ze za 2 rzeczy, z  czego jedna kosztowala 7 dolarow, mialam zaplacic 108 dolarow, szczeka mi opadla !!! 100 dolarow za lampe (90 plus tax)!!!
niemaz, jak nigdy, wrecz rzucil sie do montowania, chyba byl bardziej ciekawy niz ja. po wyjeciu z pudla stwierdzil, ze to jest chyba lampa kuchenna, po zamontowaniu potwierdzilo sie, to lampa kuchenna, najlepsza do zawieszenia nad stolem... nawet byla mysl, zeby jakas ja nad kuchennym stolem zawiesic, ale pomysl padl, a lampe trzeba bedzie oddac...chyba zrobie jej na pamiatke zdjecie, bo jest taka fajnie kosmiczna, a ze opadla ta czesc zakrywajaca kable przy suficie, wygla teraz wprost uroczo ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz