poniedziałek, 3 grudnia 2012

swieto dziekczynienia

w tym roku nie udalo sie nam pojechac do marty i artka. w tym roku ania i krzys nas zaprosili. my to mamy dobrze, co??? zrobic TAKI obiad, dla tylu ludzi to nie lada gratka. ale ani potrafi przyjmowac gosci.
z roku na rok coraz bardziej lubie to swieto, amerykanizacja na calego??? no ale to naprawde fajna rzecz raz w roku pomyslec o tych wszystkich rzeczach za ktore jestesmy wdzieczni, bo tacy jestesmy zabiegani, praca, dom, gotowanie sprzatanie, KUPOWANIE, oddawanie, wymienianie. a w taki dzien mozna sie zatrzymac, pomyslec o tych wszytskich fajnyc rzeczach, ktore juz mamy. ktorych nie trzeba  wymyslac, kupowac, zapakowywac, oddawac, wymieniac.

rano niemaz pojechal z dziecmi na manhattan na parade. pogoda byla piekna. mieli dobre miejsce. nie widzieli co prawda idacych parada ludzi, ale widzieli sunace w gorze ogromne balony. adam byl pierwszy raz, bardzo mu sie podobalo. zosia to jez paradowa weteranka to byj jej 3 raz z tata na paradzie. zrobila sie nam z tego fajan tradycja. a ja moge zostac w domu i sobie 'nicnierobic' z ogromna  przyjemnoscia zadanie to wykonalam.









a u ani byla prawdziwa uczta. napisze wam co bylo, bo wszytsko bylo pyszne i chce wam smaka zrobic ;)
indyk, nie przepraszam, indor!
pieczona pietruszka z miodem
brukselka z orzechami
zapiekanka z dyni i pora
rukola z niebieski serem i cykoria
i zurawina
a na deser slowacki placek z jablkami
dzieciom najbardziej podobala sie popkornowa inwazja prosto z wnetrza indyka. moze uda sie od ani jakies zdjecia wyciagnac, to wam jeszcze wiekszego smaka zrobie!

to byl bardzo mily dzien zakonczony tancami w rytmie gummy bear, koreanskiej makareny i i like to move it move it. ja z ania walnelam kaczuchy, bo my zawsze do kaczuch razem tanczymy, powiem tak, to byla najdluzsza wersja kaczuch jak slyszalam! zoska tanczyla jak by w tym dniu odkryla, ze taniec to fajan rzecz, nie wstydzila sie nikogo, nie chciala przestac. musialam ich ciagnac do domu bo wyjscie nie chcieli. niemaz tez sie roztanczyl. po powrocie do domu jeszcze z godzine plasali w kuchni.
tak, to byl naprwde fajny dzien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz