czwartek, 11 kwietnia 2013

'muzeon'

tak adam mowi na muzeum, od dawna chcial je odwiedzic. obiecalam mu, ze pojedziemy tam z babcia.
zwlaszcza ze sama tam jeszcze nie bylam, wstyd? hanba!




'muzeon dinozarlow' czyli american museum of natural history. ogromne, z cala masa dodatkowych wystaw, procz tych stalych. najpierw poszlismy na rzeczone dinozaury. z tego ogladania zglodnelismy, a znalezc miejsce, gdzie mozna zjesc cos SWOJEGO, ciezka sprawa. prowadzili nas z pietra na pierto. w koncu ulitowalo sie nad nami dwoch przemilych pracownikow, zwiezli nas na dol winada towarowa, ostrzegajac, ze jak wyjdziemy moze nie byc zbyt przyjemnie, ja na to ze jezdzilam winad w wiezowcu na rozanym i nie jest nie mile mi obce, ale rzeczywiscie, zbyt przyjemnie na zapleczu muzeum nie jest, dodatkowo panuje tam dosc specyficzny smrodek. pan nam powiedzial, ze muzeum jest zbudowane na terenie bagiennym, dlatego, nie nadawalo sie na zaden biznes i zostalo podarowane miastu, ktore zamnienilo je w przepiekne muzeum w ktorym bardzo latwo sie zgubic. a jak juz dotarlismy do stolowki okazalo sie ze i tam nie mozna jesc wlasnego jedzenie, skandal! zignorowalam zakaz bo ilez mozna bladzic. adam po lunchu niestety zasna a my poszlysmy poogladac wypchane amerykanskie ptaki. a ze mialysmy jeszcze sile, poszlysmy na zwierzeta afrykanskie. zalowalam, ze adam zasna, podobalo by mu sie. zrobilam mu zdjecie goryla.


muzeum jest przy samym parku, zaraz przy truskawkowych polach, gdzie mieszkal i o ktorych spiewal lennon. pelno tam skal do wspinania i miejsc do spacerowania. bardzo sie nam wszystkim ta wycieczka podobala.





 
a na drugi dzien cos w temacie do rysowania. pan lew:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz