piątek, 19 lipca 2013

jedziemy na kemping!

tak, ogladam zdjecia i sprawdzam date. to bylo miesiac temu ;)
tam gdzie zawsze choc mocno sie upieralam, zeby pojechac gdzies indziej...ale bylo bardzo fajnie.
duzo nas pojechalo bo i ania z rodzina i ewa z rodzina, a nawet nasi sasiedzi z doroslymi juz dziecmi i psem dojechali. wszytskie nowe sprzety zdaly egzamin. najlepszy to siekiera oczywiscie ;) piekna poaranczowa siekiera ;) no i nowy daszek nad stol tez sie przydal, ze nie wspomne o spiworze, na ktory tak strasznie psioczylam. bylo mi w nim cieplo i przyjemnie ;) ci co spiworow nie mieli ponoc w nocy mocno zmarzli  ;) byl jeszcze nowy hamak z mojego ulubionego sklepu i kazdy z niego przy pierwszym podejsciu spadal ;)
tym razem zamiast nad jezioro pojechalismy nad ocean. mialam wielka ochote sie wykapac, ale nie dalam rady wejsc do wody. dzieciom temp wody zupelnie nie przeszkadzala.











ale najlepsza zabawa jest zawsze na polu kempingowym, co oni robia to ja nawet nie wiem, bo z zadka ktos o cos prosi. mozna powiedziec, ze sie na kempingu dzieci nie ma ;) nie liczac wypadow do lazienki i posilkow. jak zawsze wieczorem smazymy kielbasy i pianki na ktore wszyscy najmlodsi czekaja NAJbardziej, bo bez pianek (marsmallows) to by nie byl zaden kemping!
ostatniego dnia byl jeszcze konkurs na najbrudniejsze nogi i adam wygral bezkonkurencyjnie. sebastian robil zdjecia, jak sie okazalo, nie naszym aparatem. moze jak sie ladnie do ani usmiechne to mi podesle, byl to widok wart dokumentacji zdjeciowej i blogowej ;)

p.s. adam obudzil sie dzis z placzem o 5 rano, wczoraj wieczorem szaleli z tata do pozna, pili duzo wody, to i sie nad ranem popuscilo....ale wysikany i przebrany zasna jeszcze grzecznie.  polezalam z nadzieja, ze i mi uda sie jeszcze zasnac, ale ze nic z tego nie wychodzilo o 6 wstalam. takim to sposobem juz przed siodma jestem po sniadaniu a nawet male zaleglosci blogowe nadrobilam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz