wtorek, 15 lipca 2014

motyle

zupelnie przypadkiem rozpoczelismy hodowle motyli ;)
jednego dnia, dosc dawno temu, czyli jakies 2 miesiace temu ;) idac z zoska odebrac adama z przedszkola zobaczylam wyrastajaca spomiedzy plyt chodnikowych rute, pamietalam, ze lubia ja motyle. zerwalam 2 galazki, wrzucilam do torby z zakupami I poszlysmy po adama. w domy lekko wygniecione galazki wlozylam do wazonu. nastepnego dnia rano zoska obudzila mnie o jakiejs strasznej godzine typu 6:30 'gasieniece, mamy gasiennice!!!!' okazalo sie ze razem z ruta prznioslysmy do domu gasiennice, a jak sie potem okazalo, na listkach byly dodatkowo 2 malenkie pomaranczowe jajka!!! ale milo bylo je oberwowac, jak rosna w oczach z kilkumilimetrowych urosly to dobrych kilku centymetrow, zrzucily kilka skor, objadly sie potwornie, na koniec zrobily wielka zielona kupe I zawisly, utkaly ciniutka niteczke I zawisly na niej jak konie na uprzezy, potem ich skora w paski pekla I zamienily sie w zielone poczwarki, a z poczwarek po kilkunastu dniach wyszly motyle, tymczasem wypuscilismy na wolnosc 2 samce (black swallowtail) 3 poczwarki wisza I czekaja na swoj dzien, mysle ze lada chwila sie spotkamy. mielismy sporo szczescia, udalo sie nam zobaczyc jak skora na nich peka I prawie zobaczylismy jak wychodza z poczwarek, prawie, jeden nagle wyszed sam, I jak sie nim zachwycalismy, nagle zacza drugi wychodzic, caly mokry, pognieciony, czarny, welwetowy, piekny...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz