poniedziałek, 20 kwietnia 2015

41 and loving it!

przygotowania trwaly caly dzien. adam juz o 9 rano pytala kiedy ten titka wroci z pracy. ciagle sie dziwi, ze musi pracowac w swoje urodziny ;)
byly kartki urodzinowe, w tym roku na metalowych zatyczkach od pudekla po herbacie. malowanie lakierem do pazokci, to jest to! zosia przy okzaji walnela sobie paznokcie na niebiesko, pierwszy raz sama, jedna reke tylko, moze I dobrze, prawda, bo sporo sie musi jeszcze w tej kwestii nauczyc ;)
byl ulubiony taty gulasz, no I casto, tez ulubione, ale nie tylko taty. to nasze rodzinne ulubione ciasto. pavlova z bita smietana I owocami. niebo w gebie!
100 lat titka!
 










Chrzciny piotrusia i święta u kasperskich

nie mam pozdanego zdjecia piotrusia! skandal!

zgubil sie na tym zbiorowym zdjeciu. nie widac jakie mial piekne ubranko! I jaka czapeczke! prosto spod igly babci jadzi!
bardzo ladny to byl chest, stosunkowo dlugi, duzo sie dzialo, ksiadz duzo mowil I do doroslych I do dzieci, nawet wzia piotrusia na rece I polozyl na oltarzu, a maly nawet nie wlaczyl syreny!
to wszytsko dzialo sie w wielka sobote. a w niedzele rano jak zwykle zajaczek pochowal na ogrodzie jajaka z roznymki, jak sie okazalo rzeczami. slodyczami I klockami lego ;)
jedno nawet wlozyl na drzewo I adam bardzo staral sie je zrzucic kijem, ale nie udawalo mu sie, bardzo chetnie pomogla mu Olivia ;)
bardzo bylo wessolo jak zawsze.
dziekujemy za goscine!
 







Przedświąteczni goście

kilka dni przed wielkanoca odwiedzila nas magda z waszyngtonu z dziecmi. tyle razy nas do siebie zapraszali, ze nie zlicze, kto wie, moze tego lata ich odwiedzimy ;) z magda znamy sie przez marte I artka I widujemy u nich z okazji roznych okazji, ktorych nie brak jak ma sie liczne rodziny ;)
ale tym razem to oni przyjechali do nas na wies, jak to ja mowie. bylismy na poczcie, na 2 placach zabaw I w domu u nas. magdy maz, danny byl w delegacji w nowym jorku, stad odwiedziny (adam bardzo go lubi) intryguje go, ze danny, choc amerykani, czasami cos po polsku powie, no I bardzo duzo rozumie). widzielismy sie wszyscy ponownie na swieta u kasperkich I tam danny zapytala adama o film jakis konkretny , czy go widzial, a tak sie zlozylo, ze owszem, widzial ten wlasnie film niedawno, I zosia miala po nim koszmary!!! ale jemu bardzo sie podobal ;) bardzo fajnie sobie pogadali ;)
drugiego dnia wybralismy sie z magda I dziecmi oczywiscie, do museum matematyki na manhattanie. ciezko nazwac to miejsce muzeum, byl to raczej taki matematyczny plac zabaw? najbardzie podobala im sie podswetlana na rozne sposoby podloga, czasami byly labirynty, czasami jakies inne lamiglowki. no I rowery o kwadratowych kolach!
 







czwartek, 26 marca 2015

Kwiaty

skoro wiosna nie chciala do nas przyjsc, to narysowalismy sobie swoje kwiaty.
ja z adamem poszlismy na latwizne I rysowalsmy stokrotki, a zoska rzuciala sie na chryzanteme. w polowie, zaczela wymiekac, ale powiedzialam jej szybko moj ulubiony wiersz o rzeczach nie skonczonych I wziela sie I skonczyla. bardzo bylam z niej dumna. adam mial prawda jakis malo, prawda fajny komentarz, juz nawet nie pamietam jaki, bo to bylo z miesiac temu, ale cos w stylu, ze nie wyglada jak kwiatek tylko jak mop do podlogi, czy cos takiego ;) bardzo latwo zranic uczucia naszel mlodej artystki, bo ponoc artystka chce zostac. dobrze ze adam nie zna sie na naszych staropolskich przyslowiach, bo by jej zaraz powiedzial, ze chyba ta ze spalonego teatru ;))
 

zo




Adam lat prawie 6

to nasza gadula. nie wazne co che mi powiedziec, a zawszyczaj mowi do mnie caly czas, zaczyna od 'scialem ci powiedziec...' ;)))
wzielo go ostatnio na policjantow. chce rzekomo wlasnie policjanetem zostac. przekazalam mu wiadomosc, ze sasiadka z gory chenie zostanie jego zona, stwierdzil, ze nie za bardzo, bo bedzie mu zawracala glowe, policjanci duzo pracuja I nie maja czasu...swiete slowa ;) opowiedzialam mu troche o moim wojku rysku, ktory byl milicjantem, a ze za wiele o jego pracy , prawda nie wiedzialam, to mu opowiadam o tym jaka mial piekna dzialke, I ze lubil piwko I ze jego zona moja ciocia ma na imie zosia ;) ale najwiecej o tej dzialce, bo nawet brukselka dorodna na niej rosla, pamietam I wielke krzaki leszczyny tez pamietam. I tak w kolko mu to samo opowiadalam, ale teraz przerzucil sie na pytania o wyposarzenie samochodu policyjnego, no I poplynelem, bo co prawda zdarzylo mi sie takowym jechac, ale raczej bylam zbyt zdenerwowana zeby obserwowac jak w srodku wyglada, ja, urodzony obserwator!!! no ale ze mna I z policja tak juz jest, ze szanuje ich prace, ale wole sie od nich trzymac z daleka. sprawdzilam, czy moze jest jakies muzeum policji, bo przecierz w nowym jorku jest wszytsko, no I okazalo sie, ze jest, ale tymczasowo zamkniete ;)
 
kawal chlopa, silny jest jak nie wiem co. kupilam dzis zosi nowe kredki z wyzszej polki, ze tak to ujme. czeskie! sie okazalo, ale nie w tym rzecz. nie sa drewniane, tylko pokryte cienka warstwa czegos, a w srodku gruby rysik. dalam mu wyprobowac ulubiony zloty kolor. a co on z ta kredka zrobil??? no co? zamiast sprawdzic odcien zoltego, sprawdzil czy da sie ja zlamac w pol. dalo sie oczywiscie....
 
co jakis czas lata po domu jak helicopter, bardzo go wtedy namawiam, zeby poskakal na dworze na czym-kol-wiek! czasem sie uda, a czasem szklanki I rozne inne leca...z szafek I ust moich...
 
ma niesamowita pamiec do roznych ciekawych, prawda, slow, uwielba robic zosce na zlosc, wystarczy ze zacznie mlaskac przy stole I juz ja ma na widelcu ;) ciegle sepleni, bardzo uroczo dodam. chyba sie rozplacze jak przestanie. tymczsem sie nie zanosi. jest prawi wiekszy od zoski I zdecydowanie ciezszy, ale temu chyba nikt sie nie dziwi ;)
 
marza mu sie ostatni transformeris. gdybym mu pozwolila ogladal by ich zdjecia godzinami.
 
wymyslil nam wszystkim przezwizska, ktore sie przyjely. niemaz, to titka, ja to mimka, zoska to ziska a on to idimka ;))) juz nawet zoska tak mowi. ah, bym zapomniala, jest jeszcze bibka, chyba nie musze mowic, kto to ;)
 


 
 

Origami cd





środa, 18 marca 2015

Pożegnanie zimy


takiej zimy, dawno tu nie bylo. a moze mi sie tylko wydaje ;)
nie no, byla intensywna. jak co roku zaczela sie w lutym I trzymala do marca. bylo mrozno, snieznie, zimno. wyjezdzilismy sie na sanchach. a na koniec tak nasz dom pieknie oblodzila. no ale jak to sie po angielsku fajnie mowi enough is enough. ilez mozna, prawda? powoli wychodza z ziemi zielone odwazne, ale zeby cos kwitlo, albo zeby paczki popekaly, to nie , jeszcze nie. dzis byl znowu mroz. ale mysle, ze juz sie nie utrzyma. wieje straszne. ale bywaja juz piekne dni, cieple, sloeczne, takie jakich teraz tak bardzo potrzebujemy. choc jednego na tydzien.
 






Origami


zupelnie przypadkiem znalazlam na manhattanie bardzo fajne I darmowe ;) zajecia origami.
ms. gay nie mowi im jak skladac papier, tylko opowiada im cale historie. ciegle pyta o powstale ksztalty, linie, figury, nauczylismy sie, a raczej mama sie nauczyla, jak sie nazywaja rozne trojkaty po angielsku! przypomnialo mi to jak bardzo w podstawowce lubilam geometrie. adam nie potrafi sie nie spieszyc, nie pomagam mu, siedzi kolo ms. gay I to ona poprawia przypomina mu itd. jestesmy tam prawie sami. nie ma zadnych innych dzieci. jedna babcia I jedna starsza pani.
powoli zaczyna w domu brakowac miejsca, zosia otworzyla produkcje. wczoraj robilismy kurczaki ktore urosly I staly sie kurami, I gre w pieklo niebo po amerykansku. dzis robila cykady I tulipany. tato zrobil fancy pudelko, a ja golebia ;) moze jakies zdjecia jutro dorobie, ale najpierw musze na stole posprzatac. kto by pomyslal, ze taki duzy stol moze sie tak szybko w ciagu dnia zapelnic...
a na zdjecach nizej sa zajaczki, nie myslic z kotkami. ahh, kotkami. poznalismy przepiekna kotke do wziecia. I taki jeden nie chce sie zgodzic zeby ja wziac, uwierzycie???? ale popracujemy nad nim, popracujemy ;)
 


 

Tęczowy dzień


troche z okazji dnia swietego patryka, troche bo brakowala nam kolorow, troche bo dawno teczy nie rysowalismy ;) wyciagnelam stare, bardzo stare kredki pastelowe, maluje sie nimi jak kreda, wydaja dosc nieprzyjemny dzwiek po zetknieciu z kartka...;) troche jak paznokcie o tablice, na szczescie nie caly czas ;) sie okazalo ze adam jak I ja nie lubi takich dzwiekow. zosi nie przeszkadzaja.
bardzo fajnie sie je miesza, rozmazuje, widze potencjal :) mysle ze jakies wielkie kawiaty pieknie by sie nimi malowalo....na czarnym papierze...
udalo sie zrobic kartki swiateczne, I nawet sa juz w kopertach, juhu! ale jak wiadomo, wedrowka z kuchennego stolu do skrzynki czasami trwa przeszlo tydzien...
 
przygotowujemy sie do komunii. dzis byla probna spowiedz. zosia od soboty przezywala, brzuch ja bolal, plakala ze 2 dni oczywiscie. ale w niedziele po kosciele byla juz spokojniejsza. dzis weszla do konfesjonalu z usmiechem na ustach. ksiadz zapytal co dzis robila. powiedziala, ze grala na pianinie' ;)
ksiadz sie podekscytowal, ze gra I w ogole, a to byla dopiero druga lekcja ;))) ale potrafi juz gasiennice zagrac ;) a nawet dwie! trafilismy na fantastyczna nauczycielke. oboje ja polubili od pierwszego spotkania. dzis przyniosla derwniane klocki po swoich juz doroslych dzieciach, a wyszla z kawalkiem pysznego chleba od ewy. podobalo mi sie, ze sie nie wzbraniala, tylko z usmiechem na twarzy schowala go do plecaczka ;) ucza sie razem, adam uklada klocki, skacze, jak to adam, ale nie przeszkadza to pani anastazji, twierdzi ze on sie w ten sposob uczy ;) dzis przyniosla tez skrzypce. alez mialam ochote zrobic adamowi zdjecie z tymi skrzypcami:))) ale sie powstrzymalam ;)
tak bardzo sie ciesze, ze ja spotkalam, tak bardzo potrzebowalam, zeby cos dobrego sie stalo, cos zmienilo, cos nowego, swiezego. po lekcji zachwycona zosia powiedziala mi: 'mamo, pani anastazja umie zagrac wlazl kotek na plotek!!!' ;))))
 





środa, 4 marca 2015

Lutowy newsletter

musze sie przyznac, ze po urodzinach nastapil zdecydowany spadek formy. u mnie.
nie bylam dobra mama, nie bylam soba. rozne tego przyczyny. zawsze mozna winic ciagnaca sie zime, brakl slonca, prawda :)
ale powoli wracam do formy, bo zycie toczy sie dalej, dzieci rosna, zlosc I smutek mijaja, jak wszytsko inne.
 
zosia miala jeszcze 3 tort I ten byl naprawde maly I naprawde pyszny. nazywa sie maly, ale mocny tort czekoladowy. posmarowalam go ulubionycm kremem, czyli mascarpone z kremowka I odrobina lemon curd, z gora truskawek na glowie smakowal naprawde wysmienice. tylko cos zosi zaszkodzil ;) na szczescie tylko jej ;)
 


tutaj damian z adamam I zabawa w namiot w sobotnie przedpoludnie, dziewszysny czyli zoska I ala byly w polskiej szkole.

a tu podziekowanie za prezenty. sama wymyslila, sama napisala, ja tylko ukradkiem wyjelam z kopert I upamietnilam na zdjeciu. powiem tak, sie wzruszylam, a babcia I dziadek to pewnie lzami sie zaleja, jak koperty otworza ;)



uczylismy sie tez troche o starozytnej afryce. poznalismy czestego bohatera afrykanskich legend. nazywa sie anansi I lubi platac figle.



dobrze, ze niemaz zajzala do dzieci zanim spac poszedl ;)


komu, komu, bo Ide do domu! mi nie, powiedzial adam, niecierpi kokosu ;)