wszedzie pelno bylo ogromnych polan do biegania, rzucania sie liscmi, spania, zakopywania, wywracania
.
krzys nie baczac na swoje wrazliwe plecy porwal 3 lisciaste potwory do tango, na raz! (czekali, nawolywali, az sie dochrapali ;)
nawet plac zabaw na plazy byl
i takie piekne jagody na krakach
zosia chcial sie wspiac na tego olbrzyma ;)
przywiezlismy cale pudelko kolorowych lisci i kilka piorek, a zosia chyba juz ostatnia tego sezonu rane na kolanie, calkiem rozlegla, wymagala przyklejenia 2 plastrow, a w domu okazalo sie ze i 3 bedzie potrzebny, bo jedna mala rana na stopie sie ukryla i plastra wcale nie potrzebowala moim skromnym zdaniem, ale co ja tam wiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz