zoska chciala, ale sie bala, jak to zoska. ale widok mlodszego brata pedzacego na rowerze z zupelna swoboda chyba doprowadzil ja do ostatecznosci. wsiadla na swoj zakurzony rower i od razu pojechala. nie widzialam jej z przodu, ale ponoc horror na twarzy miala wymalowany. aczkolwiek hamuje juz z piskiem opon i najszerszym z usmiechow ;)
a adam pozyczyl rower sasiada olusia, poszlismy wyslac kartki swiateczne, wsiadl i pojecha ot tak.
i od rzau zacza spiewac. nie umie jeszcze hamwac, ale chetnie na rowerze tanczy, jak uslyszy muzyke z przejezdzajacego obok auta.
co za dzien, zupelnie nie planowany, a tak pieknie sie zakonczyl. moze dlatego, ze zacza sie fatalnie, a moze poprostu potrzebowalam pozadnej dawki optymizmu, bo wszytsko na czarno ostatnio widze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz