bardzo spontaniczny niedzielny piknik z ania i piotrkiem. wydawalo by sie, ze to malo piknikowa pora, calkiem jesienna niedziela, ale bylo przepieknie.
fajnie bylo sie napic cieplej herbaty z termosu, zapiac kurtke i wtulic sie w szalik. to juz naprawde jesien, kolory same za siebie mowia, sa juz wszytskie.
byly piekne jesienne widoki, byly skaly do wspinania, jezioro, zabawy z mchem i szukanie galazkowych liter, ktore adam powooooli zaczyna rozpoznawac ;) wcale go nie poganiam, o nie, pamietam jak jeszcze niedawno denerwowalo mnie, ze zosia nie do konca rozpoznaje wszyskie male litery!!! jeszcze bardzo niedawno mylily jej sie cyfry 7, 8 i 9!! to juz przeszlosc, nawet nie wiem kiedy cos kliknelo i sie zapamietalo, wszytsko w swoim czasie, ale zeszlam tu prawda na tematy bliskie szkoly domowej o ktorej jeszcze nie pisalam, ale obiecuje, ze napisze niebawem ;)
zdjecia z wycieczki:
w tle za zoska ciekawostka, rozlozony namiot ;)
nawet udalo mi sie wybrac na samotny spacer
no nie do konca samotny, z aparatem:
dzieci ulubione mieciutkie listki 'poduszki'
ta ostatnia gasiennica
dzika marchewka, moja ulubiona, moja i gasiennic ;)
a to nie wiem co to, ale pieknie sie rozwialo
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Basiu to co sie rozwialo to najwiekszy rarytas wsrod Monarchow tylko przekwitniety czyli Milkweed :) skarb! A ta gasienica to wooly bear caterpillar :) spotykana jesienia prorokuje jaka bedzie zima ale oszczegoly to trzeba Olivie wypytac :) piekny spacer
OdpowiedzUsuńRzeczywiście bardzo niedzwiedziowata ta gasiennica była! A z olivia to my sobie juz niedługo pogadamy! Dzięki za milkweed bardzo bylam ciekawa co to było.
OdpowiedzUsuń