do swiat oczywiscie.
dzien szkolny zaczynamy od kalendarza adwentowego z ktorego codziennie uczymy sie o innym panstwie i o tym jak sie tam obchodzi swieta. adam stwierdzil, ze skro w australii maja teraz lato, to powinni na swieta wszyscy do nas przyleciec. no bez przesady, zeby kangury sanie mikolaja ciagnely ;) (z: mamo, a kangury potrafia latac? m: no jak renifery moga to czemu nie ;) a w nowej zelandii mikolaj jezdzi wozem strazackim ;))) jak sie dowiedzial, ze w argentynie tez jest teraz lato to sie zupelnie zalamal ;) jednego dnia bylo tez o norwegii, zrobilismy ich tradycyjne kalendarze adventowe z powbijanymi w pomarancze gozdzikami, codziennie wyjmujemy jeden.
a wczoraj byl ten jeden z najulubienszych dni w roku. prawie caly dzen padal snieg. nie bylo mrozu, ale sniegu bylo wystarczajaco duzo, zeby wybrac sie na sanki. dzien wczesniej namowilma sasiadke z dolu, zeby zrobila chlopakam wagary, zgodzila sie bez wahania, przeciez szkola nie ucieknie, a snieg pada tylko kilka razy w roku, jezeli w ogole! bite 2 godziny szaleli w parku, snieg byl mogry, idelany do budowania. dzis to co zostalo sie zmrozilo. szkoda ze tak niewiele, szkoda, ze dzien wczesniej mrozu nie bylo.
jednego dnia szalenstwo sniezynkowe. nawet adam zalapal bakcyla i zrobil kilka!
potem pokazalam zosi, no nie dokonca pokazalam, sama zaczelam szydelkowac na palcach lancuch na choinke (olivia mnie nauczyla ;) ciekawa bylam, czy tez bedzie chciala, ha, pewnie ze chciala i to od razu, natychmiast i poszlo jak z platka, choc na poczatku bylo ciezko, ale sie nie poddala, znalazla swoj sposob i zielony lancuch na choinke co dzien dluzszy sie robi!
a dzis papierowy lancuch. adam byl bardzo z niej dumy, sam poinformowal tate, ze zosia taaaki dlugi lancuch zrobila!!!!
adam natomiast skroil cale ciasto na leniwe pierogi, podjadajac przy okazji delikatnie ;)