musze sie przyznac, ze po urodzinach nastapil zdecydowany spadek formy. u mnie.
nie bylam dobra mama, nie bylam soba. rozne tego przyczyny. zawsze mozna winic ciagnaca sie zime, brakl slonca, prawda :)
ale powoli wracam do formy, bo zycie toczy sie dalej, dzieci rosna, zlosc I smutek mijaja, jak wszytsko inne.
zosia miala jeszcze 3 tort I ten byl naprawde maly I naprawde pyszny. nazywa sie maly, ale mocny tort czekoladowy. posmarowalam go ulubionycm kremem, czyli mascarpone z kremowka I odrobina lemon curd, z gora truskawek na glowie smakowal naprawde wysmienice. tylko cos zosi zaszkodzil ;) na szczescie tylko jej ;)
tutaj damian z adamam I zabawa w namiot w sobotnie przedpoludnie, dziewszysny czyli zoska I ala byly w polskiej szkole.
a tu podziekowanie za prezenty. sama wymyslila, sama napisala, ja tylko ukradkiem wyjelam z kopert I upamietnilam na zdjeciu. powiem tak, sie wzruszylam, a babcia I dziadek to pewnie lzami sie zaleja, jak koperty otworza ;)
uczylismy sie tez troche o starozytnej afryce. poznalismy czestego bohatera afrykanskich legend. nazywa sie anansi I lubi platac figle.
dobrze, ze niemaz zajzala do dzieci zanim spac poszedl ;)
komu, komu, bo Ide do domu! mi nie, powiedzial adam, niecierpi kokosu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz