czasem tak sie zdarza, ze niemaz w sobote musi isc do pracy, na szczescie nie za czesto. mrozno bylo, ale slonko pieknie przyswiecalo. wybralism sie do naszego ulubionego parku.
adam szalal na swoim rowerze:
zoska tez wybrala sie na przejazdzke, choc nogi musi na nim mocno do gory zawijac.
byl lot samolotem, hustawki i nawet banki ktore adam znalazl w mojej torbie ktora mocno przeszukiwal w celu znalezienia jakiegos pokarmu. przypomnial mu sie stary letni zwyczaj, ze do parku zawsze cos do jedzenia biore, bo dlugo tam siedzimy. a tu pustka, no nie do konca, znalazly sie banki ;)
a wieczorem poszlismy z niemezem do kina. dolaczyli do nas ania i piotrek. najpierw poszlismy na obiad do pakistanskiej restauracji, a potem na film ;) wieczor zakonczylismy wizyta w TJ'S i to nie byl dobry pomysl. jak juz rozpakowalam wszystkie zakupy i upchalam w lodowce, przypominialo mi sie, ze mama robila golabki! nawet kilku pomocnikow miala ;)
no i ponownie musialam upychac. a golabki byly tradycyjne czyli z miesem i ryzem w sosie pomidorowym i z komosa ryzowa? i miesem w sosie sojowym ktory wyparowal ;) wszytskie pierwsza klasa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz