wtorek, 16 kwietnia 2013

ogrod botaniczny na brooklynie po raz drugi

a bedzie 3 i calkiem mozliwe ze i 4 choc ten ostatni jeszcze sie nie wydarzyl, ale w najblizszej przyszlosc, czyli jutro ;)
pogoda byla jak widac bardziej letnia niz wiosenna, tylko lisci na drzewach ciagle brak...



a to jest wielkie gniazdo zbudowane przez artyste z drzew i galezi, ktore w ogrodzie polamal huragan sandy ubieglej jesieni...


zakilowe wzgorze:



tak naprawde to bardziej mi sie tam podoba niz w zoo, jezeli mozna te dwa miejsca porownac, robie to pewnie dlatego, ze sa w tym samym miejscu vis a vis. malo odwiedzajacych, duzo miejsca do biegania, pelno drzew do wspinania, tylko ten dojazd...no ale byla z nami jeszcze moja mama, a z nia nic nie jest mi straszne. zdazalo sie na naszch niezliczonych wycieczkach, ze nam zoska odplywala w metrze w drodze powrotnej, wiec ja mam niosla, a ja na nia jeszcze krzyczalam za plecami... chyba nawet raz sie nie zdarzylo, zeby im odmowila zabawy w ganianego, chowanego czy ciuciubabke.


lezala jak adam jej przykazal (nawe zademonstrowal), chcial sobie przez nia poskakac, nie powiem, odwazna jest ta moja mama, mowie wam.


gotowi...


do startu...


 hop!!!


tylko platkow magnolii zdecydowanie nie chciala skosztowac, choc ja adam bardzo namawial ;)



w sekcji dla dzieci jest kompost w ktorym mozna sobie pogrzebac, wrecz zachecaja dzieci do tej roboty, moich zachecac nie trzeba bylo, zwlaszcza ze po chwili kazdy mial juz swoja dzdzownice ;)





artysta ;))


 czakajac na prysznic ;)



wisnie dalej nie zakwitly, ale magnolie byly w pelni


a z 'botanicznego' sklepiku tym razem przyjechaly z nami do domu 2 identyczne kwiatki. jeden zostal z nami, drugi polecial z mama do polski, mozna rzec, ze zostal przemycony, a mama jest przemytniczka ? ;)
bardzo ciekawe risliny, wypytalam pania ogrodniczke o nie mocno i PRAWIE wszytsko zrozumialam. jeden malo wazny detal przekrecilam ;))) uslyszalam, ze roslina pochodzi z finalandii, a chodzilo o to, ze nazywa sie tillandsia ;) potem jak zaczelam mamie tlumaczyc to do mnie dotarlo, ze to jest raczej roslina pustynna i coz ona by w tej finlandii robila, skroro mrozow nie znosi ;)
maja mi ja troche podjadla, wiec nie moze byc w zasiegu jej lapy. tymczasem zawiesilam ja w sloiku na oknie. nie potrzebuje ziemi, tylko slonce i wode 2 razy w tygodniu. ciekawe ile pozyje, bo widzialam, ze ja maja juz odnalazla, spogladala na nia dzis jak na pierwszej klasy kasek...pelargonia jej nie kreci, anginka/cytrynka tez nie aczkolwiek, chyba lubi sie do niej przytulac, bo jest cala w jej wlosach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz