no moze nie do konca...;)
(tytuowe haslo z pieknym zdjeciem scierek gdzies na stronie ikei widzialam)
adam mnie zmobilizowal do czegos fajnego. od jakiegos czasu walcze z nim, zeby nie wycieral sie przy jedzeniu w bluzke. swoja bluzke, ta, ktora akurat ma na sobie. nie chcial sie wycierac papierowymi chusteczkami. wolal kuchenna sciere. sredni wybor, bo ta jest czysta tylko w chwili jak wyciagam ja z szuflady.
wiec uszylam nam wszystkim chusteczki do obiadu. w zasadzie to przerobilam, kuchenne na obiadowe ;) zosia oczywiscie uzyla ja po swojemu, poscielila na krzesle i na niej usiadla...
czy ja juz pisalam, ze uwielbiam przerabiac ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz