mocno sie zastanawialismy, co by tu zrobic, cos adasiowego...miala byc palza, ale zosia w piatek rozbila dosc mocno brode i wolalam zeby piach sie jej do naprawde pokaznej rany nie dostal. a rana uderzona na brodzie, dobre 2 centymetry. malo krwi, wiec obeszlo sie bez szycia. nie powiem, jak ja w domu umylam i z bliska obejrzalam nogi sie pode mna ugiely.
oczywiscie dalej sie wszedzie wspina...
a zoo bylo na wakacyjnej liscie rzeczy do zrobienia. ostatni gwizdek, bo karta wejsciowa sie nam wczoraj skonczyla. bardzo duzo sie z taka karta oszczedza pieniedzy. nie zlicze ile razy w zoo w tym roku bylismy. tak wiec zoo zaliczone: czesc specjalna dla dzieci, karuzela, ogrod z motylami i do domu, bo deszcz sie rozpadal. malo ludzi bylo, moze przez ten deszcz? fajnie. adam przestal sie bac karuzeli, przynajmniej tej typu koniki. hurra!
ps. wrocili z upominkami, tak, tatus ma bardzo miekkie serce. zosia za odwage w noszeniu rany na brodzie (byla bardzo dzielna, plakala tylko jak upadla) wybrala bardzo biala foke w baro bialym iglo, ani jedno ani drugie nie jest juz biale...a adam tak kolourodzinowo wybral sobie zestaw snejkow ktore ciagle przy sobie nosi.
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz