i koniki na ktorych i adma sie przejechal. byl chyba najszczesliwszym dzieckiem na tym koniu, sciskal rurke, szalal, skakal, wariowal na calego, ledwo go na tym koniu utrzymalam
zosia zachwycona, w sobote rano jeszcze nawet nie otworzyla oczu, a juz krzczala ze chce na karuzela. potem byly jeszcze zeppole z ooooogromna iloscia cukru pudru i do domu.
wyrazy wspolczucia dla mieszkancow fresz pond rd. gdzie ta coroczna fiesta sie odbywa. malo ze glosno, smierdzi cebula, to jeszcze nad ranem jest wielkie sprzatanie z dokurzaczami w roli glownej...
wracajac podziwialismy swiatla jak co roku uciekajace do nieba, zapalane w miejscu gdzie kiedys staly 2 wierze world trade center. wydawalo sie, ze przebijaja niebo...
teraz przynajmiej wiem, gdzie jest manhattan jak wychodze z domu, myslalam, ze z zupelnie innej strony, ale to nic dziwnego, jestem nienaprawialan jezeli chodzi o kierunki itp. jak bym nie stala, zawsze patrze w strone polnocy a za mna jest poludnie ;) juz nie bede pisala gdzie wschod i zachod, bo jeszcze cos namieszam ;)
dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz