

istny koszmar. zero naglosnienia, gosciu prowadzacy magic show na dobry poczatek zapytal o cos dzieci, nie wiem o co bo jakosc naglosnienia nie pozwalala mi go zrozumiec, ale dzieci rozumialy i grzeczie krzyczaly 'yeeee' tak z 10 razy, za kazdym razem glosniej, nasze maluchy juz po 2gim razie siedzialy z zatkamymi uszami...




muzyka byla wspomagana tym samym naglosnieniam, puszczana byla z jamnika jak boga kocham, to byl najprawdziwszy rzec mozna antyczny juz jamnik!
zosia nie chcial wyjsc przed koncem, bo chciala dostac goody bag, a wiadomo, ze te rozdawali na zakonczenie moj, bol glowy natomiast trwal do samego wieczora. w polowie imprezy adas zacza sie bac i nie schodzil mi z rak. siedzic na podlodze tez nie chcial wiec wyladowal w wozku. i tak wszyscy lekko skatowani czekalismy ta te prezenty na zakomczenie (wyzej wspomniane goody bags), a co w nich bylo?????
1. stara czekoladka z migdalami (wiecie, taka juz troche biala)
2. olowek z oreintal trading za 1/10 centa
3. kolorowanka z oriental trading za pol centa
4. piec naklejek z oriental trading za cwierc centa.
5. lizak, mala kolka...
a przyjecie kosztowalo nas cale 10 dolarow, o cale 10 za duzo...chyba jeszcze powinni mi zaplacic
za marnowanie mojego cennego czasu.
ah, bym zapomniala, zosia chciala byc wrozka, sukienke kupilismy w h&m jak jeszcze babcia byla, brakowalo tylko czapki. zrobil ja niemaz, zajelo mu to, banal... DWIE GODZINY!!!!


a co na poswiecenia taty zosia? (nie poszedl w zwiazku z przeciagnireciem sie projektu do poznych godzin nocnych, na silownie)
zosia rano wstala, zrobila przymiarke czapki jak widac na zalaczonym zdjeciu

i stwierdzila, ze damy ja biance, jak widac na kolejnym zalaczonym zdjeciu ;)






































zosia cala szczesliwa, cala droge dzielnie szla na piechote trzymajac pelna niespodzianek goody bag. troche sie wstydzila na poczatku, ale po godzinie bylo juz dobrze. czas mialy dzieci wypelniony bardzo obficie, z przerwami na 'wolna zabawe' non stop cos sie dzilao, jak nie klejenie, to tance, spadochron, pilki, limbo dance. sporo pomyslow podpatrzylam ;) no i ciesze sie ze byly tam dzieci z przdszkola, ktorych za bardzo nie zna. moze bedzie je teraz lepiej pamietala i bedzie w przedszkolu jeszcze fajniej?





i urodzinowe trabki, ktore okazaly sie byc hitem dnia, adam opanowal dmuchanie w mig, ilez zabawy z taka pierdola, nie pomyslala bym, gdyby nie babcia pewnie bym im tego nie kupila i cala zabawa by nas ominela!