dzis na zajeciach bibliotecznych zacza tanczyc, tak delikatnie sie kiwal, klaskal jak wszyscy i udawal ze leci jak zobaczyl ptaka w ksiazce! no i zacza juz lobuzowac: roznosic ksiazki. zosia mniej zawstydzona, nawet troche pokazywala paluszki przy spiewaniu' where is thumbkin?' widze ze chce, ale 'nie moze', oglada przez cale zajecia ksiazki i tylko co jakis czas zaglada co sie dzieje i co dzieciaki robia.
dowiedzialam sie tez kolejnej rzeczy o przedszkolu, lubi ta pania w okularach, co ma taka skore jak zosia, a nie lubi:
'tej pani spalonej, w kleconych wlosach' pytana dlaczego nie chiala powiedziec, nie wiem, czy drazyc temat, czy lepiej zostawic, moze ja polubi...
nie wiem, jak to wyszlo, ze zosia jes, hmm...no uzyje tego slowa, rasistka. to juz kolejny przypadek, ze nie podba jej sie ktos o ciemnej skorze. chyba po dziadku jurku to ma...
jeszcze cos, wiadomosc roku, bylismy w kinie! przepraszam, bylismy na filmie, nie takim jaki sugerowal kolega artur, o 5:40 chyba tych na p nie puszczaja ;) 'it's a kind of a funny story' taki tytul, rewelacyjny film, muzyka, dialogi, wszytsko swietne. bylismy pod kinem 20 min przed seansem. niemaz pojechal szukac parkingu, a je weszlam do srodka kupic sobie bilet i jak mi niemaz nakazal:
'zjamij lepsze miejsce'
ja na to
'ale ktore to sa?' nie bylam w kinie ze 2 lata!
'nie wiem, te co zawsze!'
weszlam, kupilm grzecznie bilet, udalam sie do sali, wchodze i co????
nikogo nie ma!!!!
ze az troche straszno mi bylo!!!!
na szczescie po kiku troche dluzacych sie minutach pojawil sie jeszcze jeden widz, niemaz ;)
to co, w piatek powtorka? tylko ze filme nie bedzie juz taki dobry, w porownaniu z tym dzisiejszym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz