ale dzis przy zasypianiu mialam totalny koncert. 'a zasypianie' adasia jest ogolnie malo przyjemnym zajeciem. musze sie caly czas asekurowac (leze z nim w jego lozku, ktore ma rozmiar lozeczka, tylko ze nie ma 'krat'), niemilo dostac z banki w luk brwiowy, nos, kosc policzkowa, ze juz nie wspomne o ustach czy zebach. skubany podnosi sie i leci w dol. musze jeszcze jego chronic, zeby nie walna glowa w zaglowek. mialam dzis liczyc ile obrotow o 360 stopni zrobil, ale to zgrzytanie zupelnie wyprowadzilo mnie z rownowagi, musialam zatkac uszy. potem jakos dziwnie zaczely mnie kostki swedziec, nie moglam przestac sie drapac, strasznie dlugo zasypiales adasiu, prawie 30 minut. jak juz sie udalo, weszlam do kuchni sprawdzic o co chodzi z tymi moimi kostakami, patrze, a sa cale pogryzione przez komary!!!! wrocilam do pokoju, po komarze zostala tylko mokra czerwona plama ;) niemaz bardzo lubi widziec, co ktore z naszych dzieci po kim ma, wiadomo, ze lobuzowanie, to nie po nim, ale z tym zgrzytaniem to nie ma watpliwosci, ze po tatusiu zgrzytaczu numer jeden, jeszcze troche a cale zeby sobie spiluje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz