a tak sie dzis bawilismy
proste zadania czasami bardzo ciesza. odrysowalam zosi na papierze kilka ksztaltow z zestawu do pociagow. miala je dospasowac, a potem pokolorowac na
odpowiadajace im kolory. tak jej
sie spodobalo, ze prosila o jeszcze, musze znalezc jakies trudniejsze ksztalty.
przypomnial mi sie jak malowalismy w podstawowce biala kartke biala swiecowa kredka a potem wszystko farbkami. zosia na poczatku chciala usilnie zamalowaqc pojawiajace sie litery, prawie dziure w kartce zrobila ;)
adamowi najbardzij podobalo sie wciskanie pedzla w farbki, a ze sa chinske za 99 centow, to pedzel w nie wchodzi jak w maslo. mielismy kiedys polskie, przez nie
by sie nie przebil. musze chyba je sobie zamowic od znajomych dobrych duszkow z polski ;)
koniec dnia (tato ponownie dotarl pozno, zosia juz byla zaniepokojona, pytala:
'gdzie jest ten tatus?? znowy psyjdziej jak bedziemy isc spac??'
przykra sparawa...
ale ja mialam o pudlach, a nie o przykrych sprawach.... paciag sie przyjal, wagony zostaly polaczone, i nawet adas zastapil mnie w ciagnieciu pasazerki wygodnej, dal rade, bo pasazerka na szczescie do ciezkich nie nalezy ;)
ps. no a obrus dorobil sie kilku pieknych plam, zwlaszcza, ze na obiad byla pomidorowka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz