we wtorek doswiadczylismy trzesienia ziemi. ja oczywiscie nie mialam pojecia, ze to trzesienie ziemi, uswiadomila mnie dopiero mama. kolo 2 po poludniu rozmawialm z ola na skajpie, a tu nagle zaczelo hustac domem na boki, wstalam i zaczelam latac po kuchn probujac ustalic, czy to moja glowa, czy dom, ale dzwonienie szklanek i latajace obrazki zdecydownie wykluczyly zawroty glowy. potem pomyslalam, ze to od tego remontu na ulicy, jakies ruru wymieniali, a potem przyszlo mi do glowy gorsze, ze jestem w tym domu zupelnie sama, znaczy ja i dzieci tylko, jedni i drudzy sasiedzi na wakacjach, i tu pomyslalam przez moment, ze to moze zlodzieje rozwalaja zamek na dole i skoczylam do drzwi, zeby je pozamykac, zastanawaialm sie chwile, czy budzic adam i gdzies uciekac, ale tylko chwile, bo jak wiadomo, nie za bardzo lubie go budzic ;)
kolo 3 dowiedzialm sie, ze to bylo trzesienie ziemi, zaczelam wydzwawniac do niemeza i innych bliskich mi osob, ale telefony niestety nie dzialaly. ponownie sie wystraszaylam. przedziwne uczucie, siedziec przy kuchnnym stole i czuc jak caly dom sie husta, razem z obrazkami i kurtkami na wieszakach, i jeszcze te dzwoniace szklo...brrr...
ale matce naturze malo, zapowiadaja huragan na weekend, troche nam to plany krzyzuje, bo zaprosila nas w niedziele na obiad ania ;( mysle ze do spotkania nie dojdzie. ma jutra padac caly dzien, a wieczorem bardzo, no i w niedziel odwiedzi nas irena, huragan irena ;)
w sklepach takie kolejki jak 25 lat temu po cukier w 'samie'. chleba oczywiscie juz nie ma, baterii ponoc tez, wykupili tez salami wegierskie i ulubiona szynke z tluszczykiem, zwierzeta nie ludzie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz