dla zosienki mej slicznotki
kolorowe i pachnace
malowane sloncem
tak sobie spiewamy jak wychodzimy na popoludniowy spacer i mijamy coraz bardziej rozkwiecone grzadki. ucze ja rozpoznawac te ktore znam. zerwalysmy juz kilka razy mlecze, stoja na polce w kieliszku z woda, zosia bardzo czeka, az zrobia sie z nich dmuchawce, jeden sie nawet zrobil, ale nie dalo sie go zdmuchnac niestety, czekamy na kolejne dwa.
mam taki dosc nieladny zwyczaj zrywania kwiatkow z publicznych klombow, czy prywatnych ogrodkow. nie zrywan nigdy duzo, niby troche, niby nie widac, niby ok, ale czy naprawde ok? chyba czekam az mnie ktos przylapie... wracajac z opisanej wczoraj wycieczki na poczte przechodzilam kolo grzadki niezapominajek. przypomnial mi sie wierszyk m. konopnickiej:
Niezapominajki
Niezapominajki
to są kwiatki z bajki!
Rosną nad potoczkiem,
patrzą rybim oczkiem.
Gdy się płynie łódką,
Śmieją się cichutko
I szepcą mi skromnie:
„Nie zapomnij o mnie”.
znalam wersje o zabim oczku, nie rybim, tylko kto mnie go nauczyl, mama, czy babcia? dzis jadac w odwiedziny do ani t. skusily mnie rosnace w naprawde duzej ilosci konwalie. zerwalam kilka. alez one pieknie pachna majem. zosia pytala czemu tak leza ;)
jakis czas temu zrobilysmy z zosia super kwiatka :
rewelacyjne cwiczenie zrecznosciowe. najpierw odrysowalam jej kolka (jedno duze i kilka malych) zosia powycinala je, miejsze pozginala na pol, ponacinala i nalozyla na wielkie. nie bylo to latwe zadanie. zaskoczyla mnie jak rowne kola potrafi juz wyciac. pomysl od joela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz