poniedziałek, 14 stycznia 2013

zaleglosci


zaleglosci, z kazdego kata do mnie zagladaja, w koncu udalo sie swieta sprzatnac, ale napisac o swietach nie bylo kiedy??? to moze dzis, bo jeszcze miesiac i wiosna nas zastanie.
adam byl mocno zmeczony, jak sie okazalo, zaczelo go cos brac, ale w wigilie tego jeszcze nie wiedzielismy. byl barszcz z nowego przepisu, bardzo slaby, ze az musialam pewne osoby na przymusowy przedwigilijny spacer wyslac, po sianko i barsz z torebki ;) pierogi i uszka robilismy w sama wigilie i wyszly przepyszne. kaspusta z grzybami troche gorsza, bo grzyby w niej kupne i troche w zebach zgrzytaly...sernik taki sobie, dietetyczny, bez spodu ;) byly sledzie, ktorych w tym roku nie zapomnialam kupic, choc sama ich nie jem, znaczy nie jadlam, bo niemaz przy dzieciach mnie zaatakowal widelcem z nabityk kawalkiem "sprobojesz kochanie???' eeeee no i co bylo robic,  sprobowalam, nie lubie, przynajmniej teraz juz wiem, sledzie to nie moja kategoria, sa takie geste intensywne, nierybne...brrrr. adam za to nic nie zjadl, nic a nic, spedzil wigilie wszedzie tylko nie przy stole, zaczy sie glownie pod, a potem odkryl drabine, ktore spelniala role statywu w tym uroczystym dniu. jak na nia wszed, tak zejsc juz nie chcial. po kolacji otworzylismy nasze recznie robione prezety. w tym roku slodkie, ehh, za rok jakos inaczej trzeba to zrobic, wczesniej zaczac prace, najlepiej zaraz po wakacja, wtedy na pewno sie zdazymy i zostana nam po nich pamiatki, a nie zbedne kalorie ;)
otworzylismyy prezenty od babci, zagralismy w gre i dzien sie skonczyl. to byl pracowity i piekny dzien. za to nastepny nie byl najfajniejszy, wszyscy obudzili sie mocno zmeczeni, a coniektorzy chorzy. wszyscy procz zosi, ktora nie mogla sie doczekac az wstaniemy, bo pod choinka byl jakis WIELKI prezent. jakos udalo sie przez poranek przebrnac, a potem juz zlecialo, dzieci mocna zmeczone zasnely po poludniu, niemaz zadzwonil do brata i rozmawiali i rozmawiali....
a tak to na zdjeciach wyglada:








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz