piątek, 19 grudnia 2014

praca wre :)

powoli zaczyna brakowac miejsca no choince. dobrze ze zniklely z niej cukierki, dobrze?????, dobrze, bo sobie biedna z nimi nie radzila ;) ale musi sobie poradzic z kolonia reniferow. mysle, ze spokojnie mogli bysmy samymi renifermai ubrac choinke w przyszlym roku. co sezon pojawiaja sie nowe, podobne do poprzednie, ale nie takie same. ladna by byla tylko swiatelka I renifery....
mozna sobie pomarzyc , prawda??? :) albo same swiatelka!!!!
pojawiaja sie tajemnicze prezenty pod choinka....
 


czasami projekty trwaja I trwaja...


wiewiorka napisala pikeny list do milkolaja, ponoc marzy o orzechowym prezencie...tak slyszalam...


zrobilo sie zimno I byla pierwsza goraca czekolada z piankami, obrzydliwa...;)


wtorek, 16 grudnia 2014

making merry


naprawde pieknie spedzamy adwent w tym roku. dzien zaczynamy od sniadania prawda ;) ale zaraz potem sprawdzamy kalendarze adwentowe, fajne z ikei ;) wielorazwego uzytku, chyba w zeszlym roku je kupilam. sama powkladamal im do szufladek drobne sldkosci. potem otwieramy ksiazke z odpowiednim numerem, czytamy ja, potem kolejna, I kolejna, a potem  sprawdzamy na komputerze nasz internetowy kalendarz, kazdego dnia uczymy sie o innym kraju, jak sie tam spedza swieta I rozne inne ciekawostki, nazwala bym to geografia, bo szkola nasza domowa tradycyjna jest czesciowo, zawieszona na czas adwentu. jest tyle do zrobienia, tyle kasiazek do przeczytnia, przyjaciol do odwiedzenia, ciast do upieczenia, podarunkow do zrobienia, bo jak co roku zaczynamy robic nasze wlasnoreczne prezenty. zosia w tym roku sie naprawdze postarala, niewiele jej pomagalam. pokaze wam nastepnym razem co zrobila ;)
powoli rosnie liczba kartek ktore dostajemy, opowiadam zawsze o nadawcach dodaje rozne historie ktore z nimi zwiazane pamietam I to sa najpiekniejsze chwile, tego moje dzieci najbardziej lubia sluchac...


jak co roku choinka ze sklepu ;) ale naprawde pieknie pachnie, ubralismy ja juz ponad tydzien temu. nawet sie trzyma, aczkolwek z cukierkami sobie nie radzila I musialam je posciagac. w kuchni jest malutka sztuczn I wpokoju dzieci jeszcze jedna malutka sztuczna.






a tak mozna zbudowac balwana, jak sniegu na dworze brak ;)


a tak wyglada deska jak zosia kroi warzywa na sos ;)


Legoland

Powiem tak, dzieci zachwycone;)
Była karuzela, byly 4 krotkie filmy 4d, pierwszy bardzo fajny, wiec poszlismy na drugi, ktory juz nie byl taki fajny jak ten pierwszy, z 3 I 4 dalismy sobie spokoj. najfajniej bylo na poczatku. jechalismy wagonikiem I mielismy brazowe plastikowe pistolety, takie pirackie ;) no I trzeba bylo strzelac do obiektow roznych prawda ;) adam byl zachwycony, prosil o jeszcze jedna przejazdzke ;))))
mozna bylo zbudowac auto z klockow I puszczac je po torach.
najfajniejszy byl jednak ny z lego, rozne roznosci mozna tam bylo znalezc, mikolaja, batmana, godzille, byla stacja metra cala masa roznych detail.
nie jest to miejsce do ktorego chetnie wroce, ale jak znowu beda tanie bilety, moze, moze...
 





środa, 3 grudnia 2014

Przygotowania

zacza sie najkrotszy miesiac w roku, zal mi kazdego konczacego sie dnia. jutro barborka, kiedys w tym dniu trzeba bylo przyniesc do szkoly kartke papieru pomalowana na czarno. dzis jak chcemy czarny papier wyrywamy z bloku I juz, nie trzeba po nocach malowac ;) 
 







Thanksgiving 2014

tyle rzeczy, za ktore jestem wdzieczna, naprawde. dzis w zosi ksiazce do matematyki przeczytalam cos bardzo ladnego, ta ksiazka, ma to do siebie, ze jest w niej dosc malo matematyki, a dosc duzo zycia, bycie wdziecznym sprawia, ze jestesmy szczesliwsi. a jest tyle rzeczy ktore ciagle od zycia dostajemy w prezencie.
nasza domowa szkola, ktora kochamy calym sercem
nasi znajomi ktorzy tak chetnie nas zapraszaja, I przyjmuja jak sie wpraszm! mimo ze maja rece pelne roboty
za nasze nowe mieszkanie, ktore juz bardzo lubimy, mimo ze mamy w nim ciagle balagan I ciagle jest w nim cos do zrobienia
za odwage I determinacje oli, bo przejsc na tak trudna diete z dnia na dzien to rzecz wielka!!!
za niemeza, ze ma czas I sile po calym dniu ciezkiej pracy bawic sie z dziecmi, ktore na niego czekaja, I nawet nie dadza mu sie rozebrac
za nowych sasiadow, bo tylko dzieki nim udalo sie nam przeprowadzic na dol
za moja mame, ktora ciegle nam cos od siebie daje, czas, paczki, prezenty....
za mojega tate, ktory nie ma do mnie zalu, ze tak daleko ucieklam
za kube, ze znalazl ole
za slonce ze swieci, za snieg, ze pada
za nowy telefon, zeby juz nie bylo tak sentymentalnie, bo bardzo lubie moj nowy telefon z internetem, a co ;)
 


najprzystojniejsza pomoc kuchenna, prosze zwrocic szczegolna uwage na obuwie zmienne ;)



piotrus kasperki prosze panstwa, cala mama!



36

trzydzieste szoste urodziny za mna...jedna trzecia swego zycia spedzilam w tym kraju, ktory mnie zawsze intrygowala, cale zycie marzylam o wyjezdzie do ameryki. tu urodzilam dwoje dzieci, ktore ciagle mowia po polsku lepiej niz po angielsku, ale wiem, ze byc moze nie zawsze tak bedzie. ale czy tu jest moje miejsce, tego nie wiem...I pewnie sie nie dowiem az wroce tam skad przybylam, byc moze zeby sie przekonac, ze to juz nie jest ten sam kraj, ktory mam w glowie, ale ciagle o tym marze.
w zeszlym roku bylo marzenie o domku z pelargoniami w oknach, moze domku nie mam, ale jest maly ogrodek, I bedze mozna pelargonie na wiosne posadzic! kto wie co sie z tym moim tegorocznym marzeniam stanie kto wie....
 




Jesień

wlasnie zauwazylam ze na tym zdjeciu zosia ma odwrotne zeby ;) w porownaniu ze zdjeciem glownym, na ktorym ma jedna jedynke mleczna I jedna nieobecna... kiedy ona tak urosla, moze mi ktos powiedziec!!!! lubie na nia patrzec na tym zdjeciu jest tu zupelnie naturalan, widziecie ja taka jaka ja widze codziennie, w kazdej rece po patyku ;)
 




a synek moj kochany??? latem stracil pierwszy zab, szybko, za szybko!!!! ale reszta siedzi na szczescie mocno, nic sie nie rusza. jeszcze miesciac temu nie rozpoznawal numerow, a dzis sam zrobil zadanie na rozpoznawanie ktore sa parzyste, a ktore nie, dzis pierwszy raz chcial cos sam przeczytac, nie udalo mu sie, ale to nic, cale zycie czytania przed toba synku, juz ja o to dbam, zeby ksiazki byly dla was wazne. jakas sentymentalana dzis jestem.
chyba przez te wszystkie swiateczne ksiazki ktore w tym tygodniu przeczytalismy...


piątek, 7 listopada 2014

ogrod botaniczny queens

po raz pierwszy.
nie wiem jak to sie stalo, ze tyle lat tu mieszkamy I nigdy nas tam sie bylo, to taki piekny ogrod.
a ze jest juz listopad wstep byl wolny ;)
pogoda piekna!
a wszystko w poblizu naszego lokalnego queensowego chinatown ;)
pojechalismy z ania, ala I damianem. najpierw lunch. wietnamski, potem zimna herbata z kulkami z tapioki. kazdy ja chcial, ale nie kazdy sobie z nia poradzil ;) powiem tak, bylo smiesznie, bo najpierw pan zapytal czy wszyscy chca kulki, I tu powinnam sie zastanowic, dlaczego pyta, ale oczywiscie wszyscy chcieli. ja nie dalam im rady, adam tez nie, zosia poniekad, ala I damian tez nie bardzo, za to smakowaly ani ;)
a potem to juz tylko spacer po ogrodzie, wypady do lezienki czeste, aaa, a w laziene nad toaleta napis, szkoda ze nie zrobilam mu zdjecia bo mi nie uwierzycie... nad toaleta tabliczka 'woda z toalety nie nadaje sie do picia' koniec cytatu. zastanawia mnie, bo nigdy w zyciu podobnego napiu nie widzialam, czy to dlatego, ze ogrod jest w bardzo chinskiej okolicy??? moze kiedys kogos przyuwazono....starch sie bac...napis byl stary farba sie zniego luszczyla ale byl... no tyle o napisie ;)

kwitly jeszcze ostatnie w tym sezonie roze



I rozne inne kwiaty ktorych nazw niestety nie znam...w ziolowym ogrodzie pelno bylo ziol prawda, troche pojedlismy (szczaw) a troche przyjechalo z nami do domu, bo przeciez juz niedlugo przyjdzie mroz I nic z nich nie zostanie ;)
droga powrotna autobusem zajela mnam tyle samo co droga tam, czyli godzine ;) ale autobus mimo poczatka swej trasy byl pelny. ustopila nam miejsca para azjatow, rzecz nieslychana! a wczesniej jeden dziadek bardzo zapraszal adama na swoje kolana, no nie skusil sie synek ;) a jedna babcia mimo tloku upierala sie zeby sobie na osobnym siedzeniu polozyc torby ;) co zirytowalo inna pania I usiadla na jej torbach ;) tyle z moich autobusowych obserwacji ;)
I zdjecia:




halloween 2014

bardzo bliska bylam odwolania tego swieta w tym roku, nie zartuje. juz nawet nie pamietam o co chodzilo adamowi, serio. bardzo zle wspominam ten dzien. poprostu takie ciezkie uczucie we mnie pozostalo, ze to nie byl adam I nie bylam ja tego dnia. jeden z najciezszych naszych dni. na zdjeciach tego nie widac.
nie zawsze jest u nas kolorowo, wycieczkowo I z usmiechem na twarzy. sa krzyki, placz, tupanie nogami I trzaskanie drzwiami. ale jak ktos zaczyna gardzic sniadaniem ktore mama przygotowala z obowiazku, ale z miloscia, to juz brak mamie sily. zabraklo I sily w ten wlasnie piatek, tydzien temu...
po poludniu przyjechali do nas sasiedzi, ktorzy nie sa juz naszymy sasiadami. poszlismy zbierac cuksy. musze przyznac, ze zosia po raz pierwszy od kiedy jest w pelni swiadoma tego swieta, przebrala sie I cieszyla sie ze swojego stroju baaardzo. w zeszlym roku jak w strasznie niewygodnym stroju ducha szla zbierac cuksy stwierdzila, ze w przyszlym roku bedzie nietoperzem I dotrzymala slowa. latala, biegala, naprawde cieszyla sie tym zwyklym strojem, ktory zrobilam w niecala godzine!
adam w tym roku byl chrisem (albo martinem, ale chyba chrisem ;) z wild kratts. malo kto wiedzial kim jest, nie wiem, czy winic moje umiejetnosc :) czy raczej to ze ludzie nie znaja tej fantastycznej bajki.
pierwszy przystranek jak co roku wata cuktowa!


a potem to juz po kolei az do rybnego sklepu. bo taki byl cel mojego spaceru ;) kupilam krewetki I rybe I mozna bylo wracac do domu. chlopaki zostali u nas na noc. czesto zostaja I zawsze jest fajne. za kazdym razem spia inaczej. tym razem adam spal z olusien w jednym lozku na ich wlasne zyczenie, a Adrian spal na materacu z lozeczka przedluzonym o kawalek materaca z sofy ;) wszyscy razem w ich nowym malutkim pokoiku.

jeszcze zdjecia, z naszego podworka glownie, zanim wyszlismy I zanim chlopaki przyjechali