piątek, 3 stycznia 2014

swiateczne wspomnienie

w tym roku bardzo wyjatkowy gosc do nas dolaczyl. nasza kochana ruda ewa.
oczywiscie nie przyszla z pustymi rekami, bo eway rece nigdy, ale to nigdy nie sa puste, bo ma w nich fach nie byle jaki ;)
ach jekie pysznosci przyniosla...barsz na zakwasie, kapuste z grochem, golabki z kasza gryczana i grzybamie, krokiety z kapusta i grzybami, sos grzybowy, rybe po grecku, salatke jarzynowa, makowiec japonski, no i torby prezentow pelne. dla kazdego cos milego! sptkalismy sie jak objuczona torbami szla do nas. a co ja w tym czasie robilam? jak to ja, zamias szykowac sie, to zagonielam niemeza z drabina do wieszana jedzenie dla ptaszkow ;)
wszytsko bylo pyszne. dzieci w tym roku nie mogly sie doczekac wreczenie swoich prezentow od serca. moze w przyszlym roku przed wigilia, bo jesc nie dawaly. sami jedli niewiele. ruskie pierogi. zosia poprosila o barszcz. powiedziala, ze byl kwasny, ale wypila cala miske. moze w przyszlym roku skosztuja cos wiecej ;)




a wieczorem wybralam sie z ewa na pasterke. moja pierwsza odkad jestem w stanach. pieknie bylo. kosciol pelen ludzi, swiatla zgaszone, choinki pachna i pan od choru nadaje spiewakom rytm swoim cichym 'pom, pom pom pom'. warto bylo czekac i przygotowywac sie. warto.

a w pierwszy dzien swiat to rozmowy na skypie, to gry, to ogladanie swiatecznych filmow, jedzenie. bycie razem.







1 komentarz: