środa, 15 lutego 2012

czerwono mi

walentynki juz za nami, a mi ciagle czeerwieni sie przed oczami, bo wszystko czerwone mi sie podoba, czyzbym juz nie byla zielona? 


mamy duuuzo nowych czerwonych polek, stary nowy czerwony stol (dzieki artkowi poniekad ;) czerwona komode i jeszcze nowe czerwone krzesla z ikei mi sie marza, sa plasikowe, maja dziurki w siedzeniach...
a walentynki uplynely nam bardzo hmmm czekoladowo? na sniadanie chalka z czekolada i malinami do picia rozowe mleko przez rurke z sercem, na snaka czekoladowe mandarynki z kokosem, adam podziekowal, to nie byl jego smak ;) na obiad nic z czekolady, bo ilez mozna, na deser garnek.....czekoladowy, bardzo czekoladowy, do wylizania po zrobiniu niezwykle dobrego ciasta czekoladowo-pomaranczowego, na obiad makaron bez czekolady, a potem przyszedl tato i przyniosl 4, slownie cztert tabliczki czekolady, jedna lepsza od drugiej, z tego najlepszego sklepu, czarna z gruszka i migdalami (moja, bez spoly!), bardzo czarna z owocami goji, mleczna z chrupkami dla zosi i mleczna z ciasteczkami dla adama, ktory sie poplaka, ze dostal tylka jeden rzad do zjedzenia ;))))
a dosrosli zjedli placki warzywne z rukola, ktore do tej pory mi w domu smierdza, jednym slowem nigdy wiecej palackow!
a taty walentynka poszla do pracy w kanapce, zosia sie martwila, czy tato jej przypadkiem nie zje, nie zjadl ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz