czwartek, 2 lutego 2012

dzien swiszcza

nie mylic ze swirem, ten obchodzimy niemal codziennie, a swiszcza 2 lutego. znaczy sie dopiero w tym roku dowiedzialam sie o co dokladnie z nim chodzi. pamietalam, ze ma on jakis zwiazek z nadejsciem wiosny, ale co i jak kiedys mnie nie interesowalo, a w zeszlym roku przegapilam. 
wiec jak ten nasz swiszcz (czli taka wieksza wiewiora) wyjdzie dzis ze swojej nory i zobacy swoj cien, to sie nastraszy i ponownie schowa, czyli zima bedzie dalej trzymac, a jak sie wychyli i cienia nie bedzie, wyjdzie na zewnatrz, co onacza szybkie nadejscie wiosny. a zeby nastraszyl sie cienia, musi swiecic slonce. 



nie wiem, czy sie cieszyc, ale bylo dzis u nas bardzo jak to zosia ujela, buro. ani slonca ani cienia. poszlismy na spacer poszukac wiosny, znalazo sie jej calkiem sporo. nawet cos juz zakwitlo, jakis skalniak? zonkile sa juz zwarte i gotowe, te kolo biblioteki pewnie juz przekwitly, skoro tydzien temu widzialam ich caly zolty dywan. to co, nie bedzie juz zimy??? no nie wiem, czy mi sie to podoba...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz