środa, 18 kwietnia 2012

mama jest kuleczka

nie to zebym jakos specjalnie przytyla, choc ta bluzka w rozmiarze xl ktora sobie w h&m kupilam (najpierw zmierzylam elke, byla za MALA) troche siedzi mi w glowie ;)
adam mowi ze ja jestem 'kuleka', on jest 'tlofa' czyli katastrofa, a zosia to 'pytec' czyli pypec, wychodzi, ze tatus to bzyk-bzyk, jak by nie wyliczac, za duzo to on raczej nigdy nie mowi, zgadzalo by sie, prawda...;)
o pana kuleczke oczywiscie chodzi. czytalismy kiedys po troche, ale nie za czesto. od jakiegos czasu czytamy codziennie, a co cieszy mnie najbardziej, to to ze i adam i zoska razem , naraz, zakochali sie w tych pieknych opowiadaniach. najbardziej lubimy to o pociagu. katastrofa bulgocze soczkiem jablkowym. pan kuleczka upomina ja, ze to nieelegancko, a ona na to 'ganco, gancko, elegancko' i jeszcze raz bul bul bul  robi. podziwiaja widoki z okna przedzialu pociagu. przypomnialo mi sie jak to my kiedys w dalsze podroze pociagiem sie wybieralismy, nie zawsze bylo gdzie usiasc, ale co by nie bylo zaczynalismy od jedzenia, jak katastrofa. eh, rozmarzylam sie, mam nadzieje, ze kiedys pojedzimy razem gdzies pociagiem, i zobaczymy krowy przez okno i bociany nam pomachaja skrzydlami i dojedziemy na miejsce za szybko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz