piątek, 10 sierpnia 2012

pourodzinowo

jest duzo nowego do sprawdzenia, pobawienia. adam pieknie dawal zosi kolej przy kazdej nowej zabawce. a zosia dala rade z nawalem rzeczy dla niego. nie jest to latwe, ale mysle, ze to dobra lekcja zycia. zniesliscie ja swietnie. przyszedl w koncu robot od babci, dziadka i cioci. jakis czas przed urodzinami babcia zapytala adama wprost, co by chcial dostac. a adam uderzyl z grubej rury i powiedzial: rower!
no taki prezent z polski slac nie za bardzo, wiec poprosil o robota na pilota. jeszcze takiej radosci z jakiejkolwiek zabawki nie widzialam u niego. robot jedzie prosto, kreci sie, swieci, keca mu sie oczy i jeszcze po robociemu cos nawija, czego wiecje trzylatkowi trzeba???




bawilismy sie tez nowymi samochodami, ktore mozna rozkladac na czesci a potem bez wiekszego problemu skadac w calosc. klockami do ukaladania bawila sie bardziej zosia, bardzo dumna, bo zaczela od najtrudniejszej opcji i sie udalo ;) nowa gra planszowa tez sie spodobala, zwlaszcza ze grajac mozna byc huckle, lowlym, albo na przyklad hilda (zosia zawsze chce zebym byla nia wlasnie, hipopotamica, nie wiem, cos insynuuje??? ;)






byly tez zabawy bezzabawkowe. trzeba bylo najpierw spakowac plecak, a potem mozna bylo wsiasc do szkolnego autobusu. w autobusie mozna cztac, tak zarzadzila kierowniczka zofia ktora moze kiedys kierowca zostanie, bo bardzo lubie 'kierowac' ;)  byly 2 podejscia do tej zabawy. pierwszego dnia sie nie udalo, bo zosia za dlug pakowala plecak (czego tam NIE bylo...) wiec zniecierpliwiony adam wsiadl do autobusu sam, tragedia....ale na drugi dzien sie udalo, zosia sprezyla sie z pakowanie, a adam poczekal na siostre ;)



juz kiedys pisalam, ze po drodze do parku mijam 2 sklepy z rupieciami, takie lumpeksy, tylko w wersji 'department store' nie wiem jak taki sklep ze wszytkim procz jedzenia sie nazywa po polsku...;( tak wiec w tym tygodniu kupilam jeden emaliowany kubek na kemping, piekne tacke w slonie oraz zakup najlepszy czyli polly pocket. za wszytsko zaplacilam 4 dolary, dodam tylo ze pan wlozyl mi to do torby wielorazowego uzytku. wiedzial ze pastikowych zasadniczo nie uznaje, bo dosc czesto  tam bywam. o kurcze. wiedzialm, ze to strzal w dziesiatke z ta laleczka. i taka na czasie, bo to zestaw plazowy. za pierwszym razem bawila sie godzine, potem z adamem kolejne 30 minut. dzis rano tez z godzine albo i dluzej. lubie takie sklepy. moja mama wzdycha i przewraca oczami jak jej opowiadam, poprosilam ja o kubek emaliowany, jakis stary ladny, malowany. an etsy kosztuja z dyche plus 6 przesylka, lekka przesada moim zdaniem.



w zwszlym tygodniu adam znalazl mi w tym samym sklepie piekne dzinsowe buty na obcasie. zupelnie nowe, 7 dolarow, nawet sie nie zastanawialam, zwlaszcza ze synek  mi je wybral. tylko gdzie ja je zaloze, bo przeciez nie do parku...hm.....moze do ikei? ;))))) taki jeden maly duzy czlowiek, ma 3 tatka, ale wyglada na 4, zdecydowanie potrzebene mu szersze lozko (ciagle spi w lozku zrobionym z lozeczka, dodam przy okazji, ze coraz czesciej przesypia cale noce ;)

byly tez w tym tygodniu jedzeniowe nowosci. bardzo lekkie i delikaten placki ze swiezej ricotty z pikantna salatka pomidorowa. zrobilysmy tez z zosia cytrynowy sherbet z przepisu jamiego o. w koncu dowiedzialam sie co to takiego sherbet. to sorbet z dodatkiem czegos kremowego. zosi smakuja, mi tak srednio, za bardzo cytrynowe. adam zupelnie nie dal im rady. troche je wczoraj wieczorem przerobilam. dodalam rozpuszczona w mleku biala czekolade. zobaczymy co adam na to powie.




odwiedzili nas tez sasiedzi. czywiscie nie raz , lecz 2 razy ;)

adam i jego best buddy czyli olus:


mamy jutro jechac na kemping, ale nie wiem, czy cos z tego bedzie, bo pogoda burzowa bardzo sie zpowiada.

milego weekendu wszystkim!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz