czwartek, 7 marca 2013

zimowy weekend

planowalismy od nie wiem kiedy. tak wyszlo, ze pojechalismy dopiero w pierwszy  weekend marca, troche przekornie, bo na dworze juz wiosennie powoli sie robi i malo kto o sniegu marzy. ja w zasadzie tez o sniegu nie marzylam. mialam klopoty z pakowaniem, nic mi sie nie chcialo. a potem pomyslalam, ze jak sie jedzie z takimi oporami, to potem jest super. i tak tez bylo. pojechali z nami tuzinowscy. zoska uwilbia alicje. sa nierozlaczne. smiesznie takie razem, bo zpelnie inne. ale znalazly juz jakis czas temu wspolny teren. adam z nimi troche na przyczepke, ale coraz czesciej dostaje jakas role i bawia sie w trojke. smiesznie bylo jak damian go gonil i nasladowal, adam byl wtedy szefem! ani dzieci mialy troche wypadkowy weekend, ale na szczescie nic bardzo powaznego, choc jak ala wyladowala glowa na szklanym blacie lawy bylo malo ciekawie. ja za to zupelnie przypadkiem wyladowalam pod tarasem. ala chciala mi pokazac fajne lodowisko, ktore bylo az za fajne, dwa siniory swieca purpurowym blaskiem na mym kolanie do dzis. zoska troche sie tam rozchorowala, ale nie przeszkodzilo jej to w zabawie na sniegu. szli na dwor,  wracali pili herbate i szli znowu. tylko damian strajkowal, snieg byla fajny przez 5 min. w sobote krzys pojechal na snowboard, a my WSZYSCY pozostali (ja, ania, sebastian, zosia, ala, adam i damian) wybralismy sie naszym samochodzikiem  na plac zabaw, miala byc tam gorka do zjezdzania na sankach, ale gorka sie ukryla, znaliezlismy za to lodowisko. i to bylo chyba nawet lepsze od gorki. adam szalal na dwuplozowych lyzwach, biegal jak by buty na nogach mial. smiesznie to wygladalo, bo wywracal sie co jakis czas teatralnie.
a wieczorem zagralismy sobie w nasza ulubiona gre, tylko tym razem sami wymyslalismy hasla. najsmieszniej bylo jak sebastian mial kajak, krzys pieczarki, ja koze a ania matematyke, troche krzysiu z ta matematyka przesadzil. musielismy ani pomagac, ale dala rade! naspepnym razem tyko rzeczy namacalne ;) mam juz nawet kilka pomyslow. polecam ta gre. swietna wieczorem przy piwku i w dobrym towarzystwie.

 a w dzien wyjazdu krzys zabral sie za budowanie igla? czy igo? i zbudowal!





najsmieszniejsze dla mnie w tym jest to, ze my juz kiedys tam bylismy, nie w tym samym domu, ale w tym samym miescie i na tym samym strzezonem osiedlu! latem, z tuzinowskimi i kasperskimi. adam obchodzil tam swoje pierwsze urodziny. zdecydowanie ladniej jest tam w zimie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz