czwartek, 11 kwietnia 2013

ogrod botaniczny na brooklynie

dawno tam nie bylam, adam byl pierwszy raz. nie jest daleko, ale slaby mamy tam dojazd, najpierw metro, a potem autobus. adam zasna mi w autobusie na kolanach (wozki trzeba miec w tutejszych autobusach zlozone) udalo sie nam wysiasc i adam przelozyc. udalo mu sie jeszcze chwile przespac i niewiele stracil.


zoska namietnie zbierala wszytskie dzikie kwaitki, ktore udalo sie jej wypatrzec:






udalam, ze nie widze tabliczki z napisem zakazujacym wspinania sie na drzewa, zosia jeszcze tak dobrze nie czyta, zeby zauwazyla ;)




 a to bylo drzewko pomaranczowe, ale owoce mialo bardziej do mandarynek podobne..






a w ogrodzie bylo przepieknie. w miare pustp. jak widac po ubraniach pogoda powoli zaczyna robic sie wiosenna. a wiosenne kwiaty w pelnym rozkwiecie, tulipany, krokusy, zonkile, przepieknie tam pachnalo. magnolie byly tuz tuz, ale jeszcze nie kwitly. wisnie tez jeszcze niesty nie rozkwitly.
ale mozna bylo zrobic miedzy nimi wyscig! i pobawic w stary niedzwiedz mocno spi, a ja moglam sie temu wszytskie przyglodac i podziwiac mame, ze ma sile, ktore ja juz nie mialam!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz