środa, 24 lipca 2013

goscie

czyli glowny powod przerwy w blogowaniu. boze co sie czlowiek przy takich gosciach narobi ;)))
sniadania, obiady, kolacje, wycieczki, wieczorne posiedzenia przy piwie i winie. niezapomniane chwiele. 
pierwsza wycieczka zaczela sie na pacu zabaw przy rzece hudson. okazalo sie ze mozna bylo tam lowoc ryby i nawet taki jeden ktos cos zlowil. zosia bylo zalamana, ze sie jej nie udalo. ale jak ktos zwija zylke jak tylko ja zarzuci i tak w kolko to trudno cokolwiek zlowic ;) najwazniejsze, ze komus sie udalo ;) caly czas sie zastanawialam, co to bedzie, jak adam wypusci z rak wedke, wleciala by do wody i po niej. co prawa masa dzieci lowila i nikomu nic takiego sie nie przytrafilo, przynajmniej, przy nas ale ta mysl mnie nie opuszczala...










naprawde fajny plac zabaw tam byl, obiecalam sobie, ze tam jeszcze pojedziemy, ale nie wiem, czy wakacji nam starczy....
a potem poszlismy w dol manhattanu, doszlismy do 'freedom tower' a potem bylo nam tak goraco, ze poszlismy sie ochlodzic do starbucks.


adam spal smacznie w wozku, wiec go conieco ominelo. a potem doszlismy az do battery park gdzie odplywaja promy na statue wolnosci. nawet nie pamietam kiedy ostatni raz tam bylam. wszedzie remonty, ulepszenia. bardzo mi sie tam podobalo, nasadzili nam mase roslin, ziol, wszytsko o tej porze roku kwitnie, pachnie, jest ogromne, wrecz zdziczale. takie kwietniki naajbardziej mi sie podobaja. nie te rowniutkie, przyciete, tylko takie dzikie ;) szkoda ze nie ma zdjecia...;)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz