czwartek, 10 maja 2012

co w trawie piszczy

czyli co u nas slychac
adam mowi juz bardzo duzo, moza rzec, ze wszystko? no powiedzmy ze 'achochod' to samochod i trzeba troche pomyslec, zanim sie go zrozumie, ale generalnie potrafi wszystko wytlumaczyc. ciagle straszy nas potworami, ze sa, ze byly, ze beda, ze widzial, ze z nim mieszkaja, a mowi na nie doslownie 'potoly'. rysuje je tez bez przerwy.


rozmawia z pomponami jak je przklada z tacki na tacke, jedne sa mama, drugie tata, jest i zosia i maja i on i olus oczywiscie.


najczesciej zadaje mi pytanie zasadnicze: ' a biendzie bajka???' plus najslodszy z usmiechow.


nie daje sie zosi wyslowic (a cos ostatnio dlugo jej schodzi zanim sie wypowie) powtarza kazde slowo po niej, pamietacie ta zabawe, jak ktos ciagle powtarza nasze slowa w trakcie mowienia??? robi dokladnie to samo. tlumacze jej, ze to jego sposob na nauke nowych slow, ale rozumie, ze ja to denerwuje, sama nie moge sie skupic na tym co mowi, bo wszystko slysze podwojnie i tylko czekam, kiedy wybuchnie, potem zaczyna od nowa i tak jeszcze ze 2 razy. dzis byla historia o slimaku, ktory wyszedl przez zamkniete drzwi, nie doszlismy do porozumienia, wymieklam. mamy super duze akwarium z 3 slimakami, ktorym zupelnie sie tam nie podoba. odkad wczoraj wieczorem zasnely, tak spia, ale skoro trzymaja sie 'sufitu'  i robia kupe, to chyba zyja co?...jada jutro do przedszkola, zosia chce je pokazac dzieciom. pytanie czy da rade, bo to nie pierwszy raz jak cos bierze, a na miejscu wymieka i kaze mi zabrac do domu to co do pokazania wziela. taki piatkowy zwyczaj 'show and tell' mysle ze ciagle ma opory z mowienim po angielsku, gdybam, bo do mnie coraz czesciej cos po angielsku mowi, kiedys myslalam, ze bedzie mnie to denerwowac, ale tak naprawde to mnie to w tej obecnej chwili cieszy....taki z niej dziki kotek ostatnio sie zrobil.


a wracajac do slimakow, to ustalilismy, ze musza wrocic, do swojego domu, czyli ogrodka adriana, bo zdecydowanie nie podoba im sie w nawet wielkim jak na nie akwarium. tymczasem sedzia barbara przedluzyla im pobyt w odosobnieniu do soboty, lzy jak grochy polecialy po takiej jednej slicznej buzi...

a co ja robilam ostatnio procz wydawania wyrokow w sprawie slimakow??? ciagle przestawiam wszytsko, usprawniam, udoskonalam, robie ladniej, wygodniej, nie potrafie inaczej, czy ja kiedys przestane???? watpie...
wczoraj zrobilam z zosia 'murzynka' u nas sie mowilo ciemne ciasto, pokruszyl mi sie caly jak wyjmowalam z blaszki (moja wina, nie dosc ze robilam to za wczesnie, to jeszcze lekko poddenerwowana, ekhm, ekhm...) jemy go lyzeczkami, doslownie. a dzis zrobilam (chyba pierwszy raz w zyciu) steka i wyszedl mi tak dobry, ze od stolu nie chcialo sie wstawac, mamo dzieki za przepis na 'bisteka' wyszedl jak marzenie!
co jeszcze? dodalam kolejne 3 ksiazki do koszyka na amazonie, razem mam ich tam 5, 70 dolarow, lekka przesada, musze cos przelozyc do poczekalni, pytanie co...
a z nowych ksiazke na polce dzieci pojawila sie ksiazka o jezu (z ikei) piekna historia pieknie wydana z jeszcze piekniejszymi ilustracjami, przeszla mi przez glowe mysl, zeby kupic jeszcze jedna, wyciac ilustracje i powisic na nowych niebieskich scianach w pokoju dzieci...

a ze wspolnego z zosia malowania wyszlo mi co takiego:
(podoba mi sie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz