niedziela, 12 maja 2013

dzien wagarowicza

nie u nas, w piatek ktos zrobil komus wagary na serio.
lubie moja sasiadke marte za miedzy innymi luzne podejsce do spraw szkolnych ;)
w czwartek wieczorem zadzwonila do mnie z propozycja pojechania do ogrodu botanicznego na brooklinie. spora grupa sie zebrala  bo dolaczyla do nas jeszcze madalina z dziewczynami. trojka szesciolatkow, jedna homeschooled, drugi na wagarach a trzecia hmmm tez do szkoly w tym semestrze nie chodzi. dodac do tego trojke czterolatkow....tak bylo gwarno i wesolo ;)


mielismy malego pecha w zwiazku z wszelkimi zakazami. ciagle ktos nas opierniczal i zakazywal:
chodzeniem po murko/kraweznikach
wspinania sie na drzewa i kamienie
wlazenia pod krzaki
siadania na trawie
jedzenia!!!
na szczescie po trawie mozna bylo raczej bezkanie biegac, a piknik z jedzeniem na trawie mozna bylo robic wsrod przekwatajacych pieknie wisni.
a tu prosze bardzo adama mina obrazona, wszedl w te piekne niebieskie kwiaty w tle, wiec go osobiscie zjechalam




ale i tak wszystkim sie bardzo podobalo



wisnie byly w trakcie przekwitania, krajobraz prawie zimowy prezentowaly przed nami. adrian krzyczal, ze pada snieg!







jak zawsze spora atrakcja cieszyla sie fontanna, taki maly kranik z pitna woda dla zwiedzajacych. taka woda smakuje o niebo lepiej niz ta przywieziona z domu, zawsze.



na sam koniec odwiedzilismy czesc specjalna dla dzieci. byla zabawa z pompa, potrzebne byly 2 osoby, jedna musiala wlewac wode a druga w tym czasie pompowala, ze juz nie wspomne o tym, ze wode trzeba bylo przyniesc w wiaderku ktore sie napelnialo w jeziorku na dole. swietny przyklad pracy zespolowej, jedna osoba nie dala by rady, no powiedzmy, ze bylo by jej ciezko.


a na sam koniec zoska znalazla super duper tlusta dzdzownice, wszyscy jej zazdroscili, no prawie wszyscy ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz