takie zabawy lubie najbardziej.
zbieralismy kwiati tu i tam, troche w parku troche od sasiadow, troche jak przed bozym cialem, prrrawda, tylko w zdecydowanie mniejszej ilosci. azalie u nas w pelnym rozkwicie, ciagle sa fiolki, bratki tu i tam jak widac...
potem kwiatki tluklismy mlotkami przez lniane szmatki. przy okazji uczylismy sie troche o pigmencie i o tym po co kwiatom te piekne kolory.
a na koniec zrobilismy kartki okolicznosciowe, ciekawe kto je dostanie, bo sa juz w drodze, pytanie czy dojda na czas, mysle ze powinny ;)
a tu zabawa z mazakami i filtrami do kawy. swietna zabawa. najpierw malowalismy zmywalnymi mazakami kola na filtrach,
potem je skladalismy i rozek zamaczalismy w wodzie.
momentalnie widac jak wode w gore wedruje i porywa tusz mazaka do tanca. rozbiera go przy okazji na czesci skladowe..
chromatografia sie to nazywa. nie sadze, zeby ktores z moich dzieci zapamietalo to slowo. ale skoro mial byc eksperyment, potrzebowalam jakies madre slowo wyciagnac z rekawa ;0)
najciekawiej wychodzi brazowy i czarny.
a wyschniete filtry zamienilismy w motyle. wisza na kuchennym oknie i ciesza oczy.
ps. nadgryziona morela nie byla czescia mojego eksperymentu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz