środa, 28 listopada 2012

a to prosze panstwa moj...

chrzesniak emil.
nie pierwszy i mam nadzieje, ze nie ostatni ;)


cala sobote mi obiecywal, ze buziak bedzie jutro, no i rzeczywiscie, buziaka w niedziele dostalam bez problemow.
a same chrzciny (podwojne, olafa i emila) byly prawda troche smieszne, bylo tez oczywiscie pieknie, ale ze na chrzcinach rzadko jest wesolo to opowiem wam jak bylo.
niby tylko najblizsi, ale dzieci zebrala sie osemka, doroslych siodemka. ceremonia o godzinie pierwszej, czyli w czasie drzemki coniektorych, moze niekoniecznie koniecznej drzemki, ale w kosciele jest tak cicho, blogo, niejeden by pewnie zasna. sebastian robil zdjecia, ja stalam przy chrzcielnicy, zosia byla zla, ze nie mogla stac ze mna, a adam zasypial w lawce ;)
potem ksiadz elegancko ochrzcil emila (calkiem sporo wody tu na glowe leja!) a potem myslal ze ma przed soba olafa, ale chlopaki sie jeszcze miejscami nie zamienili, wiec ochrzcil raz jeszcze emila, w polowie zaczelismy sie smiac, ksiadz sie zorientowal, ale dokonczyl co zacza, potem wzial sie za olafa i tym razem obylo bez bisu. bardzo mily i sympatyczny ksiadz. ofiarowal marcie 2 butelki wody swieconej, jak bysmy chcieli w domu jeszcze dochrzcic ;) zartuje oczywiscie ;)
w polowie ceremonii udalo mi sie przekazac niemezowi wadomosc o zasypiajacym w lawce adamie, ktory ocucony tak sie rozruszal, ze o maly wlos nie przewrocil mownicy, ktora w nerwach nazwalam konfesjonalem ;) na jednym ze zdjec krzycze, ze konfesjonal leci ;)

tak, to byl piekny dzien.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz