sobota, 16 lutego 2013

big sweet snow

taki prawdziwy. adam wstal pierwszy i zacza krzyczec ze jest duzo sniegu i prawie kol od samochosow nie widac ;)
no i ponownie na weekend. dzis tez padal, ale znikal zanim dolecial do chodnika. w soboty jemy na snadanie paczki. poprosilam niemeza, zeby przyniosl troche swiezego sniegu wracajac ze sklepu z paczkami. jak mu wyjasnilam po co, skrzywil sie oczywiscie. ale przyniosl!!! zlamal sie ;) polalismy go syropem klonowym, wygladalo to troche malo estetycznie, chyba nie musze pisac jak, ale smakowalo ponoc wybornie. to byl nasz pierwszy snieg z syropem.






potem pojechalismy na gorke. a tam, jak widac, ludzi jak mrowek.


zosia jak nusia w takim tlumie zjezdzac nie chciala. adam jezdzil z tata, a my poszlysmy po alicje. wrocilysmy do chopakow i zbudowalismy hmmm, iglo??? poltorej godziny ciezkiej pracy.








 a potem trzeba bylo isc do domu bo pozno sie zrobilo. adam byl mokry po same kolana. moje nowe sniegowce zdaly egzamin, ani nie zmarzlam, ani nie przemoklam. poszlismy do ani na herbate, a zostalismy na lunch i po lunchu i do domu dojechalismy na 4 ??? a na piata poszlismy na obiad do znajomych rumunow i takim sposobem udalo mi sie w tym dniu nic nie ugotowac ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz