wtorek, 19 lutego 2013

walisztynki

tak niemaz od zawsze na walentynki mowi. napisze wam co od niego kiedys dostalam, bo wydaje sie to byc na dzis dzien nieprawdopodobne, on sam niedowierza, ale ja to gdzies w polsce w jakiejs szufladzie mam i kiedys to wyciagne i mu pokaze. to bylo pudleko z rafaello, takie male, w srodku byly 3 czekoladki. zapakowane bylo w piekny zolty papier, a do papieru przyczepione bylo jak to w walentynki serce, czerwone serce ktore sam zrobil, otwieralo sie je, a w srodku bylo kolejne mniejsze serce ktore tez sie otwieralo i pod tym malym serduszkiem bylo cos napisane ;) to bylo jakies hmmmm 16 lat temu. wtedy serca sie samemu robilo, tak jak i teraz. zosia zrobila dla kazdego rysunek, rozne to byly prace, tato dostal narysowany plan mieszkania, sam jest tez na rysunku, siedzi przy stole, a przed nim otwarty komputer ;) spora czesc rysunku zajmuje lazienka w pleni wyposazona, nawet papier toaletowy na scianie wisi. ja dostalalam rysunek placu zabaw na ktorym jest sporo serc, a adam rysunek w ksztalcie serca na ktorym jest on sam i zosia, bardzo pasowaly do nas te reyunki.
adam mial w przedszkolu 'walentynki' tak mowil. nie przyniosl do domu zbyt wielu slodkosci, kilka rzeczy doslownie. wyja wszystko, zosia patrzyla jak sroka na brata slodkie skarby. a potem stwierdzil, ze trzeba bedzie sie podzielic! oh, mowie wam, ten moj adas, serce mi mieknie na sama mysl o nim, on jest naprawde dobry, w doslownym tego slowa znaczeniu.
dzieci juz czekaja na jakies walentynkowe jedzenie. w tym roku nic wielkiego, troche czekolady na sniadanie, na lunch mac and cheese domowy, ulubiony, dawno nie robiony przyozdobiony pomidorowym sercem. na podwieczorek kanapki z jablek posmarowanych maslem orzechowym z rozowa posypka, a na koniec dnia ulubiona zupa brokulowa z grzankami, zupelnie nie walentynkowo, ale ulubiona wszystkich, zaraz po rosole, a moze nawet przed ;). jak bym mogla zapomniec, byl i deser, pudding z chii??? tak sie to odmienia??? jestem oficjalnie uzalezniona od tego mega zdrowego deseru, dzieci tez powoli uzalezniam. nastepnym razem zrobie wam zdjecie, choc nie wyglada az tak dobrze jak samkuje ;)
wieczorem niemaz przyniosl tulipany dla mamy, czekoladki dla wszystkich i szczotke do wlosow dla zosi ;)





a tak z innej zupelnie beczki to troche smutny byl to dla nas tydzien. duzo sie dzialo. juz w niedziele zaczelam podejzewac nadchodzacy koniec czegos, co dopiero sie zaczelo, czym dopiero zaczynalismy sie cieszyc, a co odeszlo zbyt szybko. moze nie bylo dla nas, moze nie byl to odpowiedni czas, moze nie dali bysmy rady, moze ja za duzo chce. ciegle czegos nowego, ciuchy, dywany, talerze, kredki, farby, obrazki, wiecej zaangazowania od wszytskich ciegle wiecej wszytskiego od wszytskich chce. zapominam jak duzo juz mam. bo miec taka rodzine to skarb. bylam w ciazy, w 8 tygodniu, nie zdazylam sie pochwalic praktycznie nikomu. za szybko zaczelam sie cieszyc, za szybko planowac, wszystko za szybko... mialam przeczucie , ze to bedzie chlopiec, ale w glowie siedzialo imie dziewczynki. nawet mi przez mysl nie przeszlo, ze tak szybko to moze sie skonczyc. przeciez urodzilam dwoje dzieci, bez zadnych ciazowych problemow! nieznane sa wyroki boskie. dziekuje bogu, ze pozwolil mi sie z tym dzieckiem rozstac zanim je poczulam, zanim je poznalam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz