piątek, 9 lipca 2010

ciagle jest goraco

niby 10 stopni mniej, ale wieksza wilgotnosc, niby nie ma slonca, ale koszulka przykleja sie do ciala. a jednak sie zdecydowalam i poszlam z dzieciakami na plac zabaw. nie bylo tak zle, poszlismy poszalec na boisko do pilki noznej ze sztuczna trawa i nawet nikt tym razem nie oberwal pilka. poprzedim razem oberwalam ja, na szczescie nie adam...karmilam go na lawce na przeciwko bramki w ktorej nie bylo siatki. dostalam jak juz wlozylam spiacego adaska do wozka...idiotka...


adam sporo juz potrafi, pieknie bawi sie w a kuku i pieknie kladzie sie na podlodze wrzeszczy i wali w nia glowa jak czegos np nie dostanie, glownie jedzenia. w zyciu bym nie pomyslala, ze takie to jeszcze male, a juz potrafi!!!! poza tym dostal dzis pierwsza kere, czyli 10 SEKUND w lozeczku. za co? za ciagle szarpanie budzika niemeza. nie wolno, nie ruszaj, that's a no no (moze po angielsku dotrze ;), zobaczymy jak bedzie jutro, najgorsze jest to, ze po tej karze musze go nosic jakis czas na rekach, bo nie moze sie uspokoic (gosciu ninawidzi swojego lozeczka)

a my z zoska w zwiazku z upalem zrobilysmy sobie po wachlarzu!
przepis:
-papierowy talerz nalezy pomalowac farbkami wedle uznania
-zgiac na pol i w polowie zgiecia zrobic centymetrowe naciecie
-w naciecie wlozyc patyczek od loda i mocno przykleic go do talerzyka
-cala wewnetrzna strone talezyka posmarowac klejem, na brzegu mozna przykleic falbanke z cienkiej bibuly, wacharz mozna ozdobic czyms co mamy pod reka (guziki, naklejki, pompony...)
- skleic poczekac, az wyschnie
- wachlowac sie do woli, lizac jak ktos woli (zoska stwierdzila, ze wyglada bardziej jak lizacek ;)


wieczorem niemaz wybral sie po chinczyka (nie mial ochoty na wczorajsza botwinke, a pzeciez urozmaicilam ja fasola) a ze wzia ze soba dzieci, ja korzystajac z wolnej godziny, wzielam sie za ...odkurzanie, podlogi juz nie zmylam, jakos nawet czysto bylo. dziwne...

posprzatalam dzieci pokoj, przeczytalam marty bloga i godzina zleciala. wlasnie, prawie codziennie sama sprzatam dzieci pokoj. czy powinnam to robic? jak robie to sama, zajmuje mi to jakies 10 minut, a jak prosze o pomoc jedyne zdolne do pomocy dziecko, czyli zofie, robi sie z tego 40 minut, plus jakas kara, plus jakies zabawki musze schowac, plus zoska wyje, plus ja mam bol glowy, nie wiem po co to robie, sama moge w 10 minut posprzatac, tylko jak nauczyc dziec obowiazkow?

wlasnie z tymi obowiazkami to ostatnio chyba ja przesadzam, caly czas cos dodaje do listy:
-jedzenie warzyw
-mycie zebow
-teraz wiecej nie pamietam, ale bylo tego troche...naprawde!


stukam sobie w klawiature, a z lewej strony patrzy na mnie moja dzisiejsza porazka...
stoi tu juz od tygodnia, pozyczona od sasiadki marty. najpierw udawalam, ze nie mam czasu, potem okazalo sie ze nia mam nici, potem kupilam nici w ikei i ....zabaralam sie dzis za szycie zaslonek do pokoju dzieci. ale potwor firmy brother, nie zostala moim bratem, nie chcial wspolpracowac, nawet udalo mi sie go zmienic, w szyjacego na bialo, ale jest czernia podszyty, nie dal sie okielznac. z 5 razy urwala mi sie nitka. a jak juz udalo mi sie 3 boki podszyc, okazalo sie, ze pod spodem 'supelkuje'.
odlaczylam od pradu. jutro oddam. a o uszycie zaslonek poprosze mariane ;(

szkoda, ze nie potrafie wklejac zdjec, pokazala bym wam te wachlarze...

1 komentarz: