środa, 3 sierpnia 2011

boston dzien drugi

rano sniadanie w MCgigancie, czyli donaldzie. potem na miasto. niemaz mial kilka rzeczy w planie, nie udalo sie tej ostatniej zalatwic znaczy zobaczyc. duuzo chodzenie i bez tej atrakcji. tym razem bylo dosc upalnie, ochlodzilismy sie w mega wielkiej fontannie. adam niestety ta atrakcje przespal.

lunch tym razen z whole foods, o zgrozo...
potem do auta na dalszy ciag wycieczki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz