piątek, 16 marca 2012

wiosna wiosna









chyba juz co? tydzien pieknej pogody za nami, nie powiem, zeby wszystkie dni byly jakos wyjatkowo piekne, ze szczegolnym uwzglednieniem porankow, ktore jeszcze tak niedawno, tak bardzo lubilam. i wcale nie ma to zwiazku z pogoda, czy tez wczesnymi pobudkami, tak poprostu jakos malo ciekawie pewne osoby sie z rana zachowuja, ekhm, ekhm, ze juz po imieniu nie bede tu pisalAAAA. no ale na nowy tydzien jakis nowe strategie moze wymysle zeby bylo lepiej. najwieszka szkoda tego tygodnia? rozbita swiania (skarbonka) zeby to przypadkiem bylo, to bym sie nie zdenerwowala, ale rzucono nia z rana z premedytacja, spokojne tlumaczenie dalo tyle, ze swina dozyla wieczora, kiedy to ponownie nia rzucono, tym razem sie poddala i rozpadala sie na kawalki, sie jej nie dziwie, ilez mozna...rzucano tez szklankami, o zgrozo, i ksiazkami, a to juz lekkie przegiecie, nie sadzicie???? a najfajniej bylo w parku, na gorce, ponad godzine rzucania kamieniami (prosze bardzo, do woli, nawet sie dolaczylam), kopadnia dolow, ukladania gniazdek z patykow. adam nawet znalazl sobie kolege, pierwszy raz 'bawil' sie z kims obcym. znaczy ganiali sie i robili glupawe miny, niezle jak na poczatek ;) na hustawki byly takie kolejki, ze zrezygnowalaismy z nich, na rzecz ulubionych slizgawek, na ktorych tez mozna sie hustac, a nawet trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz