wtorek, 26 lipca 2011

bardzo owocowe przyjecie


dla adasia urzadzilismy z okazji drugich urodzin. adam kocha wszytskie owoce z jednym
wyjatkiem, nie lubi melonow ;)

nie wszytskim udalo sie dojechac, pogoda dopisala tak sobie, bylo goraco i
wilgotno, ale przynajmniej nie padalo ;)

owocowi goscie spisali sie na medal, wszyscy procz alicji

dali sobie na sobie namalowac owoce, do wyboru byly wisienki, jablko i arbuz. co niektorzy chcieli wszytskie w najdziwniejszych
miejscach, oliwia zazyczyla sobie na czole, a zosia na brzuchu nawet chciala

. znalazla sie jedna duza, odwazna, nie bala sie mojej trzesacej sie reki.

zdrapywane byly owoce,

chyba winogron mial najwieksze wziecie, brianna z zosia tworzyly najdluzej.

ogromna laka zapraszala do biegania, ale w pewnym momencie pojawily sie na
d nia osy w ogromnej ilosci i trzeba bylo bieganie zakonczyc.
robione byly owocowe salatki, calkiem duzo co niektorzy zjedli, a todlatego, ze zapomnialam wziac z domu hot dogow i nie bylo jedzenia dla dzieci, tak za bardzo...

a skoro o zapomianych rzeczach, to zabraklo jeszcze musztardy, keczupu i muzyki, ta ostatnia zostala w aucie na dosc odleglym parkingu.
malowane byly owocowe talerze:


farbki zrobilam z kolorowej oranzady w proszku, bardzo ladnie pachnialy, fantastycznie mocno barwily rece i niesamowicie szczypaly, jak ktos mial przecieta skore, moje biedne palce zostaly prawie doslownie przez nia zjedzone...adam postawil na kolor czerwony i taki obraz stworzyl. zosia zaczela na imprezie, a skonczyla po imprezie w domu, swoimi nowymi wodnymi farbkami.
byly zabawy z dmychanymi pilkami i spadochronem,

ania pogonial dzieci po lace,

bylo puszczanie baniek i zabawa woda. mysle ze bylo przyjem
nie, adam bral
we wszytskim udzial, co mnie niezmiernie ucieszylo.
na zrobienie tortu w domu nie bylo warunkow. nasze 2 klimy, ktore zazwyczaj daja rade sie zalamaly i przestaly wyrabiac, ale ilez mozna zniesc 100 stopniowy upal??? 3 dni to az nadto...
tak wiec byl ulubiony malinowo-cyutrynowy tort z ulubionej polskiej piekarni. adam dmuchal swieczki na calego, zosia mu pomagala, a swieczka sie wciaz od nowa zapalala ku wielkiej gosci uciesze.

dziekuje wszytskim za piekne prezenty, kasperkim panstwu za to, ze kawal swiata na impreze jechali, w upal nieziemski dodam, ze jaremczakowie panstwo jednak przyjechali, mimo tego ze blisko nie mieli, ze briana z rodzicami dojechala, choc dokadnie nie wiedzieli gdzie jada, a moj telefon jak zwykle nie dzialal, dziekuje tuzinowskim panstwu za pomoc wielka przed, po i w trakcie. ciacia ola, jestes the best, bez ciebie zadnego zdjecia bym nie miala, ze o przynies, zanies, pokroj, umyj nie wspomne. niemezowi za przygotowanie pysznego miecha, grilowanie i jak zawsze o wszystkich gosci dbanie. tak, tyle z podziekowan. zosia na fali urodzinowych przygotowan powiedziala, ze juz wie jakie urodziny bedzie miala, ballerina party;) ah jeszcze olafkowi dziekuje za poszerzenie adasiowego ubogiego zasobu slownictwa o super powiedzonko 'oh man'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz