poniedziałek, 18 lipca 2011

berry busy niedziela

wieczorem po owocobraniu wyladowalismy na przyjeciu (babyshower)
niezwykle poznym przyjeciu (czas trwania od 6 do polnocy) czesto na takich nie bywamy i juz wiem dlaczego. za glosna muzyka nie podobala sie mi i niemezowi, zgaszone swiatlo i odchodzacy w nieznane tato adamowi, a niepokrojony tort zosi (niestety wyszlismy zdecydownie za wczesnie, zeby krojenia tortu doczekac) ze juz nie wspomne o rozstawionych na stolach malych zapalonych swieczkach...
a co sie podobalo??? kozlina w sosie curry (wolowina sie tu chowa o niebo) duzo miejsca do biegania dla dzieci, woda w malych butelkach dla dzieci, corona w malych butelkach dla nas ;)
zadziwila mnie zosia, ustawila sie do zdjecia z bianca, fotograf byl duuuzy i mial baaardzo ciemna skore, aczkolwiek dobrze mu z oczu patrzylo, wic sie dziewczyny usmiechnely ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz