wtorek, 14 września 2010

koszmarny poczatek...

wiedzialam, ze dobrze nie bedzie, ale troche mnie to przeroslo..




















rano szykowanie, adam obudzil mnie o 6:10 wiec niby mialam duzo czasu, ale wiadomo, rozlal mleko, wlazil na stol... zosia wstala o 7:20...czyli uwinelysmy sie w 30 minut. sniadanie. zeby, ubieranie, czesanie, plecak, aparat i w droge!

wszytsko byloby ok, gdyby inne dzieci nie plakaly (zawsze winne czyjes dzieci nie moje ;) juz
weszla do srodka z paniami i nagle zawrocila i pobiegla do mnie, trzymala kurczowo moja reke, musiala mi ja mrs.sue wyrwac...sie poplakalam, wiadomo...
w domu tylko o niej myslalam i jak rosol gotowalam i jak zdjecia ogladalam i jak sprzatalam.

wyszla ostatnia, zadowolona, usmiechnieta. ale nie bylo rozowo. mrs. ann powiedziala 'so, so'.
jak ja sama zapytalam taka odpowiedz otrzymalam:
'jak jadlam ogolecka to jus nie plakalam'
'mamo, byla telewizja!!!!!'
a co ogladalas
'elmo i pana'
jakiego pana?
' nie wiem...'
a co robil adis?
'plakal'
a co robila bianca?
'nie wiem'
a co robila briana?
'plakala i spila'
spala???? gdzie spala?
'na kseselku'
;)))))))
potem bylo siku, mama z wrazenia za szybko spodnie podciagnela i sie zmoczyly...no i glodna byla okrutnie, zjadla po drodze do parku caly szkolny lunch, czemu w srodku zjadla tylk pol ogorka? bylam pewna ze zje owoce...no ale sok wypila.

zosiu kochana, taka duza juz jestes, mam nadzieje ze szybko polubisz szkole.
mysle ze jeszcze nastepne 3 razy bedzie ciezko, a potem bedziesz leciala tam jak na skrzydlach.

caly dzien cos tam wychjodzilo, ze lubi 'mis.su' ze kolorowala kaczke i zapomniala jej wziac, slowo 'gdzie jest moj foldel' caly dzien sie przewijalo, no i na placu zabaw do wszytkich dzieci, tych slizgajacych sie i tych hustajacych sie mowila glosno i wyraznie :'WAIT!!!!'

sie umowilysmy, ze we czwartek do szkoly pojdzie z tata, chyba ze bedzie jechal do pracy na 8...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz